czwartek, 29 października 2015

Duchy

Cześć, kochani!

Z wiadomej okazji zbliżającego się święta Helloween, chciałam dodać na bloga coś tematycznego.
Oczywiście na tego typu okazje mam zachowaną niejedną tematykę graficzną.
Sama z siebie akceptuję to amerykańskie święto, chociażby dlatego, że współgra z wkrótce następującymi Zaduszkami.
Tak więc, postanowienie moje padło na duchy – jak klasyka, to klasyka :)













Ja już wczoraj wybrałam się na cmentarz, ale oczywiście na początku listopada wybiorę się znowu, aby dołożyć mojemu dziadkowi kwiatów.
Chciałam ku tej okazji napisać wiersz, ale jakoś Panna Wena nie chce ze mną współpracować – może nie widzi się jej pomaganie mi w tworzeniu melancholijnej poezji?
Po części jednak ją rozumiem.

Jak zwykle, czekam na Wasze komentarze i pozdrawiam ciepło, bo niebawem może się znacznie oziębić :* ;*

Życzę zdrowia :)

niedziela, 25 października 2015

Dziwny Świat Uczuć I Myśli {#3}: Nie musisz być sławą na szeroką skalę. Ważne, że jesteś człowiekiem

Hej, Wam wszystkim!

Powracam z kolejnym postem z serii (w końcu jest już na to odpowiednia pora), ale mam nadzieję, że okaże się ciekawy.

 
Otóż ten będzie o czymś innym, niż ostatnio.
Poruszę zatem bardziej ludzki temat, ale za to taki, jaki z pewnością wplata się w świat dzisiejszy. Co prawda, świat zmienia się z dnia na dzień, każdy jego zakątek i kraj, nieustanna gonitwa zmian, a my, ludzie, marionetki losu, musimy się przystosować do nich.

Skupimy się zatem na sławie i ogólnym człowieczeństwie. 
Co prawda, o sławie pisał już wcześniej Indywidualny Obserwator, lecz ja spróbuję ugryźć temat w swój sposób ;P

Jak wiadomo, sława to chwała.
Sława otwiera ścieżki do wielkich możliwości.
Jest nam często oparciem, ale czy słusznie?

Wiele razy czyta się w wywiadach prasowych, czy słyszy w telewizji i radiu jak członkowie show-biznesu (szczególnie młodzi) opowiadają o trudach bycia sławnym. Wiecie zapewne, że przede wszystkim chodzi o nieustanne śledzenie przez papparazzi i tłumy fanów. No cóż, z dwojga złego, ja bym wolała się spotkać z jakimś fanem, niż reporterem.
 Po prostu spotkanie z fanem przepływa zazwyczaj szybko (jeśli jest ich kilku oczywiście, a nie całe stado ;P) – ot, grzebanie po kieszeniach w poszukiwaniu długopisu czy markeru, podpisanie autografu i tyle. Oczywiście będąc w kontakcie z fanem nie możesz zapomnieć o ciepłym uśmiechu skierowanym do niego, aby pomyślał o Tobie jak najlepiej.
To, jakim człowiekiem jesteś prywatnie, jest Twoją sprawą.
Każdy jest tylko człowiekiem, a dobrym czy złym – to już jego wybór.
Jeśli media wychwalają Twoje starania, zazwyczaj albo istotnie widzą, że masz talent i kochasz to, co robisz, albo po prostu – jak w przypadku dzisiejszego show-biznesu – mówią o Tobie dobrze, a tak naprawdę nic sobą nie reprezentujesz zdaniem ekspertów od sław i różnych takich.
Oczywiście wiadomo, że takie zdania na Twój temat bolą, ale jeżeli naprawdę chcesz, aby ludzie Cię kochali za talent – jeśli nie umiesz śpiewać, to nie występuj na scenie, a weź się np. za pisanie wierszy.
Zawsze odnajdziesz jakiś odmiennik, o ile jesteś kreatywny, a kreatywność, to w sztuce (i show-biznesie) rzecz święta.
Sztuka natomiast sprowadza się nie tylko do malarstwa i rysownictwa, ale także aktorstwa, pisarstwa, poezji, muzyki... Możliwości jest mnóstwo, trzeba tylko dobrze szukać i umieć szukać. 
Inaczej zginiesz w tej dżungli żądzy pieniądza.

Będąc sławnym, musisz pamiętać, aby nie wpadać w nałogi i skandale.
Skandale zawsze niszczą dobre imię sławnej osoby, bez względu na to, czy jesteś okrzyknięta najseksowniejszą gwiazdą muzyki popularnej, czy najmłodszą aktorką na planie filmu (oczywiście to samo tyczy się artystów płci męskiej, ale ja tak napisałam odruchowo, bo jestem dziewczyną ;P), który doczekał się premiery.
Jednak jeśli już raz skosztujesz skandalu, media będą Cię kojarzyć wyłącznie z nimi.
Czy naprawdę tego pragniesz w swojej karierze, aby huczało w mediach o Twoich skrytych romansach, chociaż wszyscy Twoi fani wiedzą że masz męża i dzieci?

Szczerze powiedziawszy, nie ma co walczyć z mediami, bo one wszędy wygrają. Ale należy pamiętać, że media to też ludzie, bo to dzięki nim wiemy, co się dzieje na świecie.
Z jednej strony ich wyklinamy, bo wyciskają siódme poty na osobie, która zrobiła coś nieświadomie, a z drugiej wychwalamy, bo przecież pewna sławna twarz, której nie darzymy sympatią popełniła jakieś głupstwo, za które grozi jej grzywna, albo – co gorsza – więzienie.
I tu się zaczyna zabawa wielka sensacja!
Jak dla mnie to jest bezsensowne usiłowanie pokazanie ludziom, jak bardzo dany sławny człowiek jest ,,zniszczony”.


A skąd właściwie oni mogą wiedzieć, dlaczego dana sława to zrobiła?
Może pomyśleli, że to stały nadzór dziennikarzy pchających się pod jej dom, może zaczynać ją wykańczać?
Oczywiście takiej myśli nigdy nie ma – bo liczy się skandal i KA$A!

Przecież wszyscyśmy ludzie z tego samego pokroju, a ludzie okrzyknięci popularnością nie są jakimiś odmieńcami.
Oni tak samo mają rozum, uczucia i przeżywają wszystko na swój sposób.



Sądzę, że ten post daje trochę do myślenia.
Piszcie śmiało swoje spostrzeżenia.
Czy Waszym zdaniem sława może przeszkadzać?
Czy marzyliście kiedyś o byciu kimś sławnym?
Jak podchodzicie do tego wszechobecnego tematu?



Czekam na Wasze opinie, ewentualnie wskazówki, lub pomysły odnośnie tematu :) :)

Pozdrawiam ciepło! ;* ;* ;*

sobota, 24 października 2015

World Of Art {#7}: Iwan Bilibin część trzecia

Witam ponownie, kochani!

Po zaskarbianiu sobie wspomnień z ostatniego piątku i czwartku w Nagawkach, postanowiłam wstawić tu coś w miarę folklorystycznego.
Jako że trochę nowości wstawiałam, czas na trochę kontynuacji.
Skoro już jako tako o folklorze mowa, zdecydowałam się na nieco prac Iwana Bilibina, którego prace nie cieszyły się na blogu popularnością – a szkoda, bo są naprawdę niezwykłe.

Pierwszą część jego prac znajdziecie tutaj, a wszelkie wcześniejsze zebrane są w zbiorze (serii) Artist's World – wszystkie linki do tych postów znajdziecie w stronie Tematyka Dziwnego Świata.

Myślę, że więcej wyjaśniać nie muszę.
Zapraszam do galerii :)










Prace owe mają dość silny akcent historyczny, a zwłaszcza, jeśli chodzi o okres carów i bojarów.
Mi się wiele prac tutaj podoba :) - szczególnie władca z palcem w nosie ;P.
Myślę, że co do tego postu, by było na tyle.
Jeśli jesteście ciekawi, zapraszam też na post z kilkoma informacjami o ludzie słowiańskim.

A tutaj również zapraszam do komentacji! :)


Sprawy osobiste Dziwnego Świata (Official Note #19): Centrum Folkloru Polskiego w Nagawkach :)

Witam kochani po małej przerwie!

Myślę, że pora na jakiś post tutaj, a jestem pełna nadziei, że to, co tutaj wstawię, Wam się spodoba.
Na początek jednak chciałabym podziękować za ponad 400 komentarzy :)
Cieszy mnie niezmiernie, że dajecie mi powody na prowadzenie bloga.
Czuję, że ten rok będzie owocny.
Otrząsnęłam się z melancholii, jaka mnie nawiedzała z powodu praktyk; okazało się, że w Nagawkach zatrudniono nową panią sprzątaczkę (ja nadal jestem praktykantką), a poprzednia, z którą pracowałam od września, nie jest obecna w skansenie już prawie dwa tygodnie.
Jednak muszę przyznać, że pani, która do nas doszła od piątku 23.10 (licząc od mojego przyjazdu, mówiła natomiast że jest tutaj – tzn. w skansenie – dopiero trzeci raz) sprawuje się lepiej.
Jakieś cztery tygodnie temu strasznie się zraziłam do pani Ewy z tego względu, że nie pokazywała mi i nie objaśniała nic, czego mogę się nauczyć, tylko wszystko robiła sama, a mi kazała być obserwatorem – a potem miała pretensje że nic nie robię. A ja jestem taka, że aby się czegoś nauczyć, muszę spróbować czegoś po kilka razy, abym potem sama to zrobiła.
W czwartek musiałam sprzątać z panią Anią, która jest recepcjonistką, więc musiała ją zastąpić pani Justyna, która zazwyczaj zajmuje się organizowaniem przyjęć. Musiał też ktoś zostać na stajni, aby wypuścić na wybieg konie, obsłużyć w karczmie klientów (których na szczęście dla nich było niewiele)…
Mimo pozorów, skansen w Nagawkach to ogromny teren, który składa się z kilku obiektów, w których są oczywiście pokoje dla gości (najczęściej dwuosobowe).
Jest tam recepcja, kawiarenka i herbaciarnia, stajnia, karczma, oraz dwie sale weselne zawarte w osobnych obiektach, zresztą – wszystkie te pomieszczenia dzielą się na osobne obiekty.
Jak podkreślałam, jest to duży teren i nawet ja nie potrafię Wam umiejętnie wytłumaczyć składów tych wszystkich obiektów – tyle tego jest. I to jeszcze we wsi.



Jak ktoś chciałby tam się zabrać w jakiś ,,dłuższy weekend” to szczerze polecam :)














 Muszę przyznać, że musi być tam szczególnie pięknie na wiosnę, a ja tam trafiłam na jesień, niestety… a chciałam zrobić zdjęcia z żywca ;(
Ale cóż.
Nie wiem, czy w wakacje też będę musiała tam jeździć, ale sądzę, że jakoś to będzie. Póki co, nie chcę się martwić na zapas, nie wiem tylko, jak będzie zimą, która pomału kieruje swoje kroki w naszą stronę…
Na razie mamy niezbyt piękną jesień i chwilami bardzo mroźną.
Ogółem jak na razie jest maleńka poprawa :)

Niedługo preferuję post z jakimiś artystycznymi (nie mylić z graficznymi) prackami :)
Ten post jest dosyć luźny, ale za to nieco weselszy od jakiegokolwiek ględzenia bez sensu :)

Pozdrawiam Was ciepło!

wtorek, 20 października 2015

World Of Art {#6}: Ted Nasmith

Witam po raz kolejny, kochani!

Tak sobie grzebałam w laptopie, i znalazłam niespodziewanie kilkanaście prac artysty powiązanego z poprzednią tematyką, czyli hobbitami.
Dowiedziałam się o tym artyście podczas czytania książki pani Porter i przyznam, że zafascynowały mnie jego obrazy, mocno zainspirowane znaną i (bez wątpienia) kochaną przez miliony opowieścią Tolkiena.
Zresztą kto by pomyślał, że z Władcy można wykaraskać nie tylko film, ale i musical, obrazy i parodie?

No cóż, na tym opiera się sztuka – na kreatywności i inspiracji.

A na jakim artyście się dziś wobec tego skupię?

Artystą tym jest Ted Nasmith, który z pewnością należy do grona tych artystów, którzy czerpali ogromną inspirację od Profesora (tzn. Tolkiena).
Historia niziołków z pewnością poruszyła niebo i ziemię w dosłownym tego słowa znaczeniu.

Z pewnością prac Teda Nasmitha nie będzie tyle, co kot napłakał, nie ze mną te numery! ;D

Przedstawię na zaczątek kilka z wielu jego prac, potem – jak wyrazicie ochotę – będą następne.

Zdjęcie artysty, a poniżej galeria jego dzieł (w międzyczasie parę cytatów z książki Lynette Porter):

 
Pełne kolorów pastele często przedstawiają Shire jako miejsce zapraszające do odwiedzenia go, co szczególnie można dostrzec w jednej z najczęściej wystawianych prac artysty, ukazującej przybywającego do Bag End Gandalfa: Pewnego ranka dawno temu.



Str. 266



Nasmith czuł się podobnie mile widziany w lingwistycznym obrazie Tolkiena. Odkrył Śródziemie jako nastolatek i Władca Pierścieni stał się jego ulubioną książką. W latach 70. XX wieku złożył swoje prace jako potencjalny materiał do kalendarzy tolkienowskich, ale spotkał się jedynie z grzeczną odmową. Wkrótce przed śmiercią Tolkiena wysłał nawet kilka prac osobiście do niego, otrzymując odpowiedź, że na portretach Bilbo wygląda zbyt dziecinnie. Będąc pod silnym wpływem tolkienowskich kalendarzy Grega i Tima Hildebrandtów z końca lat 70. XX wieku, Nasmith wykorzystał ich wizje oraz własną interpretację postaci i motywów Tolkiena do stworzenia bardziej wyrazistego stylu, w którym ,,odbijają się echa luministycznych krajobrazów oraz wiktoriańskiego neoklasycyzmu”. Styl Nasmitha zaczął zdobywać popularność i od 1987 roku jego prace były wybierane do kalendarzy tolkienowskich w latach 1988, 1990, 2002-04 oraz 2009, i przyniosły mu uznanie wśród krytyków i publiczności, w tym nagrodę Hugo w kategorii dla najlepszego artysty.


Str. 267



Nasmith czuł się podobnie mile widziany w lingwistycznym obrazie Tolkiena. Odkrył Śródziemie jako nastolatek i Władca Pierścieni stał się jego ulubioną książką. W latach 70. XX wieku złożył swoje prace jako potencjalny materiał do kalendarzy tolkienowskich, ale spotkał się jedynie z grzeczną odmową. Wkrótce przed śmiercią Tolkiena wysłał nawet kilka prac osobiście do niego, otrzymując odpowiedź, że na portretach Bilbo wygląda zbyt dziecinnie. Będąc pod silnym wpływem tolkienowskich kalendarzy Grega i Tima Hildebrandtów z końca lat 70. XX wieku, Nasmith wykorzystał ich wizje oraz własną interpretację postaci i motywów Tolkiena do stworzenia bardziej wyrazistego stylu, w którym ,,odbijają się echa luministycznych krajobrazów oraz wiktoriańskiego neoklasycyzmu”. Styl Nasmitha zaczął zdobywać popularność i od 1987 roku jego prace były wybierane do kalendarzy tolkienowskich w latach 1988, 1990, 2002-04 oraz 2009, i przyniosły mu uznanie wśród krytyków i publiczności, w tym nagrodę Hugo w kategorii dla najlepszego artysty.

Str. 267



Nasmith zna jednak teksty Profesora znakomicie, a jego interpretacje odzwierciedlają słowo pisane w znacznie większym stopniu niż filmy. Hobbici na obrazach Nasmitha często wyglądają na niewinnych oraz naiwnych, czystych – w sposób świadczący o zdolności Powiernika do przebywania w pobliżu Pierścienia długo, zanim zacznie go on niszczyć.


Str. 269


W odróżnieniu od wielu artystów, portretujących Froda niemal jako dziecko, a przynajmniej przedstawiającego go w chwili opuszczania Shire w takim samym wieku, jak resztę hobbitów, Nasmith pokazuje go jako znacznie od nich starszego. Styl Nasmitha nie tylko pomaga tworzyć romantyczne fantazje na kanwie scen z WP – liczba zawartych na jego obrazach szczegółów związanych z książką pokazuje, jak dobrze zna ukochaną opowieść.


Str. 270


Oczywiście preferuję tutaj komentarze dłuższe niż dwa zdania, a już na pewno składniejsze od popularnego spamu na innych blogach z grafiką typu Ładne obrazki. czy Fajne obrazki.
Takie komentarze nie świadczą o wrażliwości do sztuki a tym bardziej o tym, że coś publikowanego na blogu rzeczywiście nam się podoba, ponieważ każdego stać na takie komentarze – wystarczy wyrazić chęć szczerości opinii i tego powinni się trzymać blogerzy.
Myślę, że takie niesamowite prace zasługują również na śmiałe sugestie – urządźmy burzę mózgów, podzielmy się spostrzeżeniami, kochani!

Pozdrawiam Was ciepło :* :* :*