Syn
pewnego króla został kiedyś zamieniony przez czarownicę w psa.
Trafił
potem do jakiegoś miasta, daleko poza granice swego kraju. W tym
samym mieście mieszkał kapitan, który przez wiele lat pływał na
statkach różnych kupców. Opuściło go jednak szczęście i nikt
nie chciał mu już więcej powierzyć swego statku. Włóczył się
więc biedny po ulicach miasta, aż któregoś dnia wyszedł mu
naprzeciw książę zamieniony w psa i pyta:
— Dlaczego
jesteś taki smutny, kapitanie?
— Oj, mam powody. Nikt nie chce
mi dać statku i nie mogę żeglować — odparł kapitan.
—
Jeśli zechcesz mi pomóc, to i ja ze swej strony pomogę tobie —
zaproponował pies.
— Czemu
nie! — zgodził się kapitan.
— Zacznij
zaraz budować taki statek, w którym nie będzie ani jednego sęka i
codziennie przychodź tutaj do mnie po pieniądze.
Kapitan
zaczął budowę statku i codziennie przychodził do psa po
pieniądze. Kiedy statek był już gotów, rzekł pies do kapitana:
— Teraz
sam pójdę sprawdzić, czy nie ma w nim sęków. Ty zaś pamiętaj,
że nie wolno ci do mnie mówić w obecności innych. Pójdę za
tobą, tak jak to zwykle pies za swoim panem.
Poszli
więc obydwaj do portu i dokładnie obejrzeli cały statek. We
wnętrzu pies zauważył jeden sęk:
— Tutaj
jest sęk, każ go usunąć — powiedział do kapitana, a ten,
posłuszny rozkazom psa, polecił odpiłować belkę i wstawić na
jej miejsce nową. Kiedy i to było gotowe, rzekł pies do kapitana:
— Zbierz
teraz załogę, kup dwanaście par wołów, dużo innego jadła i
napitku. Ruszamy w drogę.
Kapitan
wykonał rozkazy i wypłynęli w morze. Po miesiącu żeglugi pies
kazał kapitanowi zabić dwa woły i upić marynarzy tak, żeby nie
pamiętali, jak długo są na morzu. Kapitan zrobił tak, jak mu
przykazał pies. Przy końcu każdego miesiąca sytuacja się
powtarzała: zabijano dwa woły i upijano załogę.
Kiedy
już po dwunastu miesiącach żeglugi zabito ostatnią parę wołów,
powiedział pies do kapitana:
— Idź
sam do steru lub przykaż sternikowi, żeby płynął prosto na
skałę, która się przed nami pojawi.
Kapitan
nie stanął sam za sterem, lecz wydał odpowiednie polecenie
sternikowi. Po chwili wyrosła przed statkiem ogromna skała. Strach
jednak obleciał w ostatniej chwili sternika, który wykręcił w
bok.
— Statek
nie popłynął wprost na skałę i dlatego musimy żeglować cały
następny rok — powiedział wtedy pies.
Zapasy
żywności mocno się skurczyły, ale były jeszcze wystarczające na
następny rok żeglugi.
Kiedy
upłynął rok, pies powiedział:
— Teraz
sam stań za sterem i płyń prosto na skałę, która się przed
nami wyłoni.
W
tej samej chwili wyrosła przed statkiem wielka skała.
Kapitan
jednak nie zląkł się i twardo trzymał kurs prosto na nią.
Nagle
skała rozwarła się przed statkiem i oczom załogi ukazała się
piękna zatoczka, a na jej końcu zamek. Rzucili kotwicę w pewnej
odległości od brzegu.
— Weź
teraz dwóch ludzi do wioseł — rozkazał pies kapitanowi — i
płyń do zamku. Są tam trzy księżniczki. Zabierz tej, która
siedzi po lewej stronie, tamborek i uciekaj co sił w nogach, bo
biedny będziesz, jeśli cię złapie.
Wziął
więc kapitan dwóch ludzi do wiosłowania, a kiedy przybili do
brzegu, kazał im czekać w gotowości i ruszać zaraz, gdy tylko
skoczy z przystani do łodzi. Sam zaś poszedł do zamku. Zobaczył
tam trzy księżniczki. Tej, która siedziała po lewej stronie,
zabrał tamborek i rzucił się do ucieczki. Ruszyła za nim w pogoń
i już, już go miała, ale w ostatniej chwili kapitan skoczył z
pomostu do łodzi, a załoga natychmiast odbiła. Nie zdołała
księżniczka dosięgnąć szalupy, wpadła do wody i utonęła, a
marynarze szczęśliwie dobili do statku i kapitan wręczył psu
tamborek.
Na
drugi dzień rzekł pies do kapitana:
— Weź
dwóch ludzi do wioseł, płyń na zamek i zabierz tej księżniczce,
która wczoraj siedziała w środku, nożyce. Potem uciekaj co sił w
nogach, bo jeśli cię dogoni, to spotka cię wielkie nieszczęście.
Kapitan
wziął do wioseł tych samych ludzi co poprzedniego dnia i tak samo
jak wczoraj kazał im czekać w pogotowiu. Zaraz po wejściu na zamek
kapitan podszedł do tej księżniczki, która poprzedniego dnia
siedziała w środku, zabrał jej nożyce i rzucił się potem do
ucieczki. Księżniczka ruszyła za nim w pogoń i już, już miała
go złapać, ale w ostatniej chwili udało mu się skoczyć do łodzi,
załoga zaraz uderzyła wiosłami i odbiła od pomostu. Księżniczka
natomiast nie zdążyła, wpadła do wody i utonęła. Kapitan dobił
do statku i oddał nożyce psu.
Na
trzeci dzień powiedział pies do kapitana:
— Każ
teraz marynarzom opróżnić swoje kuferki i wszyscy popłyniemy na
zamek.
Kiedy
kapitan wykonał rozkazy, ruszyli do zamku. Po przybiciu do przystani
pies pierwszy skoczył na pomost i w tej samej chwili zamienił się
w przystojnego księcia. Jak się okazało, trzecia księżniczka,
ta, która została w zamku, była jego siostrą.
Po przybyciu na
zamek książę napełnił kuferki marynarzy, ale zrobił to tak,
żeby nikt nie widział, co w nich jest. Zabronił im też otwierać
je tak długo, aż nie dotrą do końca podróży. Następnie
wszystkie luki statku załadowano wiórami, ale i tym razem brat
księżniczki zabronił otwierać je komukolwiek, zanim statek nie
dotrze do ojczystego portu. Na koniec zaś ostrzegł kapitana, aby
nigdy nie sprzedawał statku, bo wtedy zatonie on wraz z załogą.
Zabrali więc marynarze swoje kuferki, pożegnali księcia i
odpłynęli ze swym kapitanem w rodzinne strony. Książę wraz z
siostrą pozostał w zamku.
Płynęli
marynarze ze swym kapitanem do domu, lecz w czasie żeglugi jeden z
nich nie wytrzymał z ciekawości i otworzył swój kuferek. Zajrzał
tam i znalazł w nim końskie łajno.
Kiedy
statek przybił już do portu, otwarto luki i znaleziono w nich pełno
złota. Otwierają marynarze swoje kuferki, a i tam pełno złota, z
wyjątkiem tego jednego, którego właściciel nie wytrzymał i
znalazł w nim końskie łajno.
Kapitan i jego załoga stali się
bogaci, a kiedy wszyscy poznali już historię ich rejsu, każdy
prawie kupiec w mieście chciał nabyć statek, oferując w zamian
ogromne sumy pieniędzy. Tłumaczył im kapitan, że to statek
nieszczęśliwy i zaraz, jak tylko zmieni właściciela, zatonie.
Kupcy jednak nalegali, tak że kapitan w końcu zmiękł i dał im
statek. Nie wziął jednak za niego pieniędzy. Kupcy zaś załadowali
statek, wypłynęli w morze, ale ledwo się tam znaleźli, okręt
zatonął, a wraz z nim cała załoga.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
* Każdy Twój komentarz jest dla mnie wsparciem i motywacją. Każdy Twój komentarz uświadamia mnie w przekonaniu, że to, co robię, nie schodzi na manowce :)
** Komentarze muszą być pisane cywilizowanym językiem, z szacunkiem do Stwórczyni Bloga - nie chcę jednak widzieć tu pokemonów i ich kumpli.
*** Staraj się aby Twoje komentarze były bardziej rozwinięte i nie ograniczały się do słów ,,Ładne obrazki/Cudny blog/Ładny blog”.
**** Jeśli trafiłeś tu tylko po to, aby się reklamować spamem, radzę porzucić ten pomysł - nie licz na to, że nabiję Ci statystykę. W moich zasadach blogowania liczy się uczciwość.
***** Zdarza się, że odpowiadam na Wasze komentarze. Może wywiązać się fajna dyskusja :)