niedziela, 30 czerwca 2019

[*] Ratunku, nie mam Neta -.-

Jak w temacie.
Sklejam ten szybki post na smartfonie (nie mam Bloggera na nim, bo zdałam sobie sprawę czytując opinie o aplikacji, że po prostu nie opłaca się jej instalować. Tymbardziej męczy mnie świadomość, że Blogger smartfonowy zżera polskie znaki, co dla mnie byłoby mega niekomfortowe. Nawet teraz nie wiem, czy po publikacji będą te polskie znaki). Wiem, że w pewnych kwestiach jestem tradycjonalistką - nie ukrywam. Po prostu jest mi wygodniej, kiedy wszystko wpierw napiszę ,,na brudno" w OpenOffisie (wcześniej miałam Office Worda, co nie jest równoznaczne z tym, że go już nie lubię, jako taki ,,brudnopis do postów"), zredukuję tekst do komfortowych rozmiarów w czytaniu, obhajtnę w tekście ewentualne błędy i niespójności, wybiorę galerię i na spokojnie wklejam do okienka Bloggera. 
Dla mnie jest to po prostu łatwiejsze. Poza tym, OpenOffice'a używam nie tylko do roboczych postów. Jestem osobą ubóstwiającą pisanie, nie wyłącznie na e-sprzętach. Sporo piszę w zeszytach, od czego nabawiłam się już mnóstwo pęcherzy na palcach - ale nie przestaję, bo to lubię.

***

Poczekaj, wróć.
Miałaś się wytłumaczyć, ty cholero, czemu tak długo nie piszesz na blogu!
Otóż tak: mój laptop potrzebuje pomocy, a konkretnie, aktualizacji systemu, a dopóki ta aktualizacja się nie dokona (czekam już dwa miesiące z hakiem), nie będę mogła łączyć się z netem. Wcześniej, przed informacją od systemu, standardowo, zajęłam się czytaniem, przede wszystkim czytaniem. 
A co takiego?
1. HANNU RAJANIEMI 
SERIA ,,JEAN LE FLAMBEUR"




Jestem opętana finofilią - kocham język fiński, jego brzmienie, intonację. Nic dziwnego więc, że fińskie nazwisko na okładce powieści s-fi podziałało mi na wyobraźnię.
Cała trylogia poszła mi dość sprawnie, mimo to bywały momenty, gdzie opisy były ciężkie do przejścia. Ale mimo wszystko - polecam. Seria nie jest długa - średnio tom liczy maksymalnie około trzystu stron.  

2. W. BRUCE CAMERON
,,O PSIE, KTÓRY WRÓCIŁ DO DOMU"



Szczerze?
Spodziewałam się, że to będzie coś dobrego, ale TAK PIĘKNEGO??
Otóż ja - właścicielka suni w typie border collie, ale kochająca wszystkie psiaki - zakochałam się w tej książce. Dosłownie.
Sposób opisania świata z perspektywy psa otworzyło mi oczy na wiele aspektów, dotyczących uczuć tych wspaniałych zwierząt. Wiedziałam od samego początku, że psy to bardzo inteligentne stworzenia - widzące otaczający nas świat na swój niepowtarzalny sposób.
Bardzo dawno czytywałam powieści obyczajowe, jeszcze w podstawówce (obecnie jestem w szkole zawodowej).
Ta książka to po prostu perełka, która z biegiem czasu - jestem tego pewna - stanie się klasyką na miano ,,Białego Kła", czy ,,Marley i Ja".
Przygody sympatycznej Belli - suczki w typie pitbulla - odebrały mnie światu na pięć dni. Przeczytałabym znacznie szybciej, no ale nie można tak tylko z nosem w książce ;)
Już zanim upolowałam ją w łódzkim Empiku, pobrałam sobie ekranizację (zanim jeszcze net mi zaszwankował), ale hardo postanowiłam sobie - o nie, koleżanko, najpierw książka, potem film.

3. SZYMON HOŁOWNIA
,,BOSKIE ZWIERZĘTA"

Może nie uważam się za wierzącą - więc jakim cudem oceniłam ,,Księcia Egiptu" na 10/10?
Cóż, powiedzmy sobie szczerze - rzecz gustu.
Tą książkę - niewielką - dobijałam w dwa dni. Książka dość mocno napisana, i dająca do myślenia. Padają tam ważne zagadnienia dotyczące cierpienia zwierząt - ubojnych i nie tylko - dla kaprysu człowieka.
Mocna rzecz - polecam przeczytać.

***

Naturalnie, ważną częścią rytuału zabijania nudy są filmy. A tych obejrzałam trochę. Ostatni - 29 czerwca, tytuł - ,,Syn marnotrawny" (1981).
Stare, świetne, chińskie od czapy kino akcji - klimat tenże ubóstwiam.
Jeszcze wcześniej, bo 15 czerwca obejrzałam ,,Kiborgi" (2017) - ukraiński film wojenny, który na Filmwebie wziął ode mnie ocenę 9/10. 

W filmie tym urzekło mnie wszystko - od scenografii, poprzez muzykę i efekty specjalne - nie to, co u rosyjskich reżyserów (a może ciut przesadzam?). A w szczególności wyśmienita gra aktorska - naturalna, realna, nie sztywna i ,,pod etykietę" jak teatrzyk kukiełkowy. 
Nawet jak ktoś nie lubi filmów wojennych - przełamcie się chociaż dla tego jednego.  


***

Na samym początku wakacji wybrałam się z Mamą do rodzinnego miasta i tym samym, moja sunia Barbie miała okazję przeżyć pierwszą w życiu (od uśpienia staruszki Lady w drugim tygodniu maja -.-) przejażdżkę. Z dużym psem byłoby dużo ciężej (mieszaniec doga niemieckiego z wilczurem) ze względu na dodatkowy bagaż, a po drugie, Lady była już schorowaną sunią i niemądrze byłoby dokładać jej stresu podróży.
Barbie wie, że teraz nie ma z nami Lady, bardzo to przeżywała, ale teraz wie, że jej towarzyszka już nie cierpi (trudno ją było zmotywować na spacer, miała nietrzymanie moczu ze starości, powroty ze spacerów coraz dłuższe, zarwane noce po to, by nie narobiła w domu, czy na korytarzu). Opieka nad schorowanym zwierzęciem wymaga wyrozumiałości i cierpliwości, tak samo u chorych ciężko ludzi, często ,,przykutych" do łóżka. Trzeba pomagać każdej istocie potrzebującej pomocy, nawet jeśli o nią nie prosi. Niektórzy mogą wstydzić się swojej sytuacji, obawiać się wyśmiania. Szacunek - to jest coś, co tak się ceni, a mimo to rzadko dziś spotyka. Przykre...

Co do wizyty w rodzinnym mieście - wygląda na to, że koleje losu popchną mnie znowu do tego miasta. Tym razem jednak, jest ogromna szansa na lepsze warunki mieszkaniowe (nie wiem, ile w sumie lat mieszkałam bez łazienki, ale dwa mieszkania mogę zliczyć - w Konstantynowie mieszkam już cztery lata). Łazienka z prysznicem (obecnie już użytkowana) i przede wszystkim, własny kąt - to coś co marzyło mi się, odkąd starsza siostra wyprowadziła się od nas. Jak dotąd trafiały mi się ,,pokoje przechodne" które pierwotnie pełniły funkcję kuchni, więc trzeba było przez tenże pokój przejść, by dostać się do drugiego pokoju. Strasznie naruszało mi to prywatność -.-

Cieszę się zatem, a jednocześnie śmieję się, że na taki luksus - jakiego nigdy wcześniej nie mieliśmy - przyszło nam czekać ponad dwadzieścia lat (w moim przypadku).
Magiczna data przeprowadzki datowana jest na siódmy miesiąc roku - a więc już niedługo. Boję się trochę tego całego pakowania (muszę skitrać skądś pudła na nasze książki i ozdoby), ale mam nadzieję, że skoro tyle przeżyłyśmy, przeżyjemy także to!

***

Kto by pomyślał - miałam wyjaśnić swoją nieplanowaną nieobecność, a tu proszę, jak się zapędziłam we wspomnieniach i planach!
Cóż, długie posty to raczej norma u mnie ^_^

Jak tam Wasze wakacje?
Wyjechaliście, czy zamierzacie wyjechać?
Z góry przepraszam za tak rzadkie posty. Mam nadzieję, że jak Tata (obecnie zajęty remontowaniem) naprawi mi laptop, będę w stanie pisać częściej, o ile dobrze się zorganizuję. Ale nudy nie mam, chociaż trochę szkoda mi bloga.
Nie jestem pewna, czy prowadzić go dalej ze względu na słabą aktywność Czytelników. Proszę o pomoc w tej decyzji. Dziękuję Stałym Czytelnikom regularnie odwiedzającym Dziwny Świat - bez Was nie istniałby.
Pozdrawiam i ślę buziaki ^3^ ^.^