wtorek, 16 lutego 2016

Anioły część czwarta & pewien świetny cover Gregoriana

Cześć!

Z zadowoleniem mogę stwierdzić, że powracam na bloga po małej przerwie z nowym pomysłem i nową energią :)
Rewolucja muzyczna, jak widać, dodała mi ogromnej siły i wyrwy. Wpadłam w trans i od kilku dni słucham Gregoriana :), którego kocham nie od dziś i nie od wczoraj.
Ściągnęłam prawie cały album Masters Of Chant (z 2000) – album, za pomocą którego w wieku siedemnastu, może szesnastu lat zapoznałam się z chórem odmiennym, niż typowy śpiew kościelny (dziwnie to brzmi, ponieważ jestem prywatnie ateistką. Jednak do witraży mam słabość – w końcu to rodzaj sztuki).


Pisałam Wam kiedyś że kocham chorał męski?
A w szczególności gregoriański.

Postanowiłam pójść za ciosem, i wstawić jakieś nowe anioły (anioły z poprzedniej części – klik!), a w następnej notce może nadgonię z hinduizmem. Mam straszne tyły, jeśli o to chodzi...
Ale póki mam ferie, mogę zaopiekować się blogiem, książką, lub obejrzeć jakiś fajny film. Ostatnio nie oglądałam żadnego, niestety... Ale mimo wszystko, nie tracę nadziei :)

A oto i aniołki dla Was; starałam się wstawić jakieś bardziej władcze, tym bardziej, że mam piosenkę do tematyki tej notki. Zapraszam do oglądania!











Myślałam ostatnio nad tym, co się działo na blogu. Myślę, że ostatnio blog przeszedł kilka gustownych zmian.
Przedłużenie playlisty bloga było dobrym pomysłem, zwłaszcza, że klimat jest zachowany.

UWAGA, TERAZ BARDZO POWAŻNE PYTANIE:

Kto z Was jest fanem chorału gregoriańskiego?

Mam dla Was pewną niespodziankę w postaci piosenki, którą znalazłam w sobotę – jest to co prawda, cover, a nie oryginalne wykonanie, lecz uważam że jest... prześwietny :)

Oto on:

GREGORIAN FT. AMELIA BRIGHTMAN – ENGEL (RAMMSTEIN COVER)


Nie dość, że chłopaki doskonale zorganizowali podział na zwrotki i refren, to jeszcze jest ten charakterystyczny dla Rammsteina bas i mocna perkusja. No i jeszcze śpiewają w ojczystym języku. Sądzę, że brzmi to o wiele twardziej, o wiele bardziej ,,władczo” niż w języku angielskim.

Dla porównania, wstawię i oryginalne wykonanie (podlinkuję):


Od razu ostrzegam, że nie miałam jak wstawić filmu do posta, a chciałabym przede wszystkim uprzedzić, że teledysk jest nieco... dziwny.

Gdy pierwszy raz zasmakowałam w tym coverze, zaczęłam wierzyć, że jednak w niektórych przypadkach są one lepsze od oryginału. Zwłaszcza, że oryginał jest heavymetalowy...
Aż myślałam, że doznałam Oświecenia... ;P

A Wam jak się podoba Engel w wykonaniu Gregorianów?
Lepszy, czy gorszy od Rammsteina?

Pozdrawiam wszystkich uważnych Czytelników i tych, którzy czytają Dziwny Świat od niedawna! :*