Witam
serdecznie!
Niniejszy
post powstaje z doskoku.
Tak
się składa, że mam energię na pisanie :)
Po
nieco wakacyjno-przygodowym akcencie w poprzedniej notce, czas
wstawić tu coś równie lekkiego i przyjemnego.
Mam
też na uwadze, aby pouaktywniać serie postów, ale na to na razie
nie mam czasu.
Tak
więc przed Wami kolejna nieplanowalność, kolejny spontan i kolejne
odejście od tematu.
Chwila…
jakiego tematu?
Przecież,
jakby nie patrzył, żadnego konkretnego tematu nie ma. Jeśli pod
niniejszym postem zaobserwuję większą aktywność, wstawię tutaj
coś ściślejszego.
No,
ale do rzeczy.
Tak
w ogóle już jakiś czas niosłam się z myślą, aby wstawić tu
jakieś konie. Owszem, znalazłam je, lecz w większości się
powtarzają. Taki niestety odgrzewany kotlet z ,,wczoraj” tylko sos
,,dzisiejszy”.
Ale
mam nadzieję, że przypadnie do gustu. Kurczę, naprawdę nie wiem
skąd u mnie w głowie kotlety z sosem ;P….
Jak
mi się poszczęści w kreatywności, wstawię tutaj jeszcze w tym
miesiącu coś jeszcze.
Tymczasem
przepraszam za maślany post, no ale w końcu musiałam wstawić te
rumaki… Następne obrazki może nie będą takie złe.
Ściskam,
do następnego wpisu, Kochani!
P.S.:
Jeśli lubicie urocze psiaki, zapraszam pod poprzedni post ;*