piątek, 17 czerwca 2016

Smoki część szósta & kolejny azjatycko-muzyczny idol ^,^

Zhuwei hao, Kochani!

* Cześć po chińsku (mandaryńsku) jakby kto jeszcze nie wiedział ^.^

To drugi post tego dnia, lecz, wedle obietnicy, już z opracowaną galerią.
W poprzednim poście bowiem chciałam zaznaczyć, że mimo przerwy nie ,,umarłam” na blogu i nadal go będę prowadzić.
Nawet we wakacje.
Jeszcze nie wiem, jak mi się ułoży harmonogram wstawiania postów w te dni, ale to się jeszcze zobaczy.
Piszę tenże post na naprawdę kozackim luzie ^.^

Przez ten długi czas mojej nieobecności nazbierało się naprawdę sporo nowości.
I znowu wpadłam w sidła azjatyckiej muzyki – w efekcie czego odkryłam nowego artystę – znaczy się, nie takiego na serio nowego, w sensie że z mojego rocznika, czy może obracający się w klimatach obecnej muzyki popularnej.

Nic z tego!
Jest to rockowiec, do jasnej ciasnej!


I jest to nie byle kto.
Jest to Cui Jian (wym. cu-i cjan), określany przez wielu krytyków muzycznych za ,,ojca chińskiego rocka”. Urodził się w Pekinie, a nagrywa od 1984. Odkryłam jego postać na Wikipedii w dn. 2 czerwca b.r.
Pisałam Wam kiedyś, że z nowościami muzycznymi, po prostu nie nadążam, bo ciągle coś w Google'ach grzebię?


Muszę przyznać, że jego muzyka opiera się nie tylko na typowym alternatywnym rocku, ale też jest to miks innych gatunków, np. jazzu (gra na trąbce i gitarze), rapu oraz punku i chińskiej muzyki ludowej.


Mieliście rację, wkręciłam się w azjatycką muzykę.
Ale właśnie dzięki niej odczułam powiew świeżości, jakiej mi brakowało.
Bo ileż razy można słuchać angielskojęzycznych piosenek? Fakt, można się od nich oderwać dzięki kapelom z Finlandii, takim jak Kilpi, czy Hevinkelium, ale to nie wystarcza. Nie w moim przypadku ^,^


Trzeba poszerzać horyzonty. Dzięki temu ma się bogate gusta muzyczne i o to właśnie chodzi – o rozwój samego siebie, dla samego siebie. Spełnianie marzeń! ^.^

Wstawię Wam zatem tą galerię, a potem sporządzę playlistę z Cui Jianem w roli głównej.
Gotowi?

















I oto przed Państwem, Cui Jian w pełnej krasie!
Na YouTube piosenki są zatytułowane po angielsku.



Niniejsza piosenka ma pewien wydźwięk historyczny. Jest to największy przebój Cui z 1986 roku. To od tej piosenki wszystko się zaczęło... 
I pomyśleć, że ja, Europejka, zakocham się w kolejnym (już czwartym) azjatyckim muzyku tuż obok Jackie'ego, Emila Chau i Wu Bai'a. Ta piosenka jest czymś pięknym...




Ta piosenka ma w sobie coś… tajemniczego?
Zapewne tak. 
Kojarzy mi się ona z świątynią, nad którą czuwa Long, czyli Smok, tak znany w chińskim folklorze.



CUI JIAN – XIN CHANGZHENG (ROCK & ROLL ON THE NEW LONG MARCH)

Utwór bardziej na luzie, do tańca. Słychać tutaj wyraźnie radosną, prawdziwie jazzową trąbkę.





Wiecie doskonale, że fascynuję się Azją, a Chinami w szczególności, toteż od odsłuchania mojego pierwszego jego utworu – czyli Yiwu suoyou, wiedziałam, że będę uwielbiać jego postać!

Swoją przygodę z jego muzyką rozpoczęłam od albumu Rock & Roll On The New Long March
Bardzo mnie zaintrygowało, że okładka tej płyty jest bardzo podobna do okładki książki Roberta Gravesa – Ja, Klauduisz.




Mam nadzieję, że zmieniliście na lepszą swoją dotychczasową opinię o azjatyckiej muzyce rozrywkowej. Pamiętajcie, jednak: w rocku nie ma miejsca na piskliwy głos lolity ~.^
 

Mam nadzieję, że post i urozmaicenie Wam się podobał, toteż zapraszam do dzielenia się opinią!

Pozdrawiam cieplutko!

Sprawy osobiste Dziwnego Świata (Official Note #28): W Konstantynowie Łódzkim; już będzie tylko lepiej… :)

Cześć!

Już jakiś czas temu miałam napisać, co u mnie, ale dwie rzeczy zablokowały mi plany – wyjazd (wczorajszy) i choroba (od wtorku).
Dziś czuję się lepiej, temperatura mi spadła, a przysięgam, że miałam stan podgorączkowy…
Nadal mam trochę kataru i bólu głowy, lecz już słabszego, i czuję, że za dzień, może dwa stanę na nogi.

Póki co, cieszę się obecnością moich kochanych piesków ^.^
I z wielką energią zaświadczam, że od tej pory będę się starała pisać na blogu w wakacje. Oczywiście, nie dzień w dzień, bo z lata przecież też trza korzystać, a ja stacjonuję w nowym miejscu zamieszkania – zupełnie nowym.

Nareszcie mogę oddać się moim największym pasjom bez ograniczeń, chociaż nie mogę ruszyć się z łóżka (mała sunia ułożyła mi się w nogach i śpi, więc ciii… ;)).

Tak ogółem, to planuję dziś – może jutro – drugi raz wybrać się do konstantynowskiej biblioteki.
Co wypożyczyłam?



Oczywiście, radość też mnie rozpiera, że mam nowe słuchawki do laptopa i obecnie w kwestii tej rządzę ;P

W zasadzie to ten post miał nie powstać, no ale jak już go zaczęłam pisać, to i opublikuję.
Chciałam tylko zaznaczyć, że żyję, nie umarłam (jak wiecie, nie lubię się nie odzywać na blogu dłużej niż tydzień).
Trzeba dbać o Czytelników, nieprawdaż?




Niniejszy pościk dość krótki, bo o przebiegu choroby nie opłaca się tu pisać. 
Obecnie mam w planach jeszcze obejrzenie dwóch pełnometrażowych anime - Wilcze Dzieci i Spirited Away. Obym się nie zawiodła, ani na jednym, ani na drugim, chociaż wiem, że o Dzieciach wspominała na swoim blogu Kamila.  Oba anime znalazłam na cda.pl - Dzieci w spolszczeniu na napisy, a Spirited na dubbing. Dubbing nie jest taki zły. 
Poza tym ciągnie mnie do japońskiej mitologii ^.^

Niebawem powstanie tu jakiś post z galerią, ale jeszcze nie teraz.
Do następnego posta niebawem!

niedziela, 12 czerwca 2016

Dziwny Świat Uczuć I Myśli {#7}: Beast Wars Transformers: Długa historia Transformerów i epoki Cybertronu

Cześć! 

Nadszedł ten czas, aby nadgonić serię przemyśleń.

Idąc za głosem obecnej tęsknoty za serią filmów Transformers (a konkretnie za cudownym dzieciństwem, kiedy to miałam pierwszą styczność z gatunkiem s-fi), postanowiłam, że poruszę temat związany niebywale z tymi niezwykłymi maszynami, jakimi są Transformery.

Dla tych, którzy nie orientują się w tym temacie, objaśniam, iż Transformery to rasa inteligentnych i zaawansowanych technicznie robotów mających zdolność transformacji, czyli przekształcania swoich ciał w inne formy np. zwierzęta, pojazdy czy przedmioty. W świecie Transformerów formy, w które się zamieniają, noszą nazwę alt-modów. 



Transformery pochodzą z planety Cybertron. 
Dzielą się zazwyczaj na dwie rywalizujące ze sobą frakcje; najwcześniejsze to Autoboty i Decepticony. 
Ich przodkami są Maximale (pochodzące od Autobotów) oraz Predacony (pochodzące od Decepticonów). 
Autoboty i Maximale są Transformerami odgrywającymi pozytywne role w każdej z powstałych serii. Rozróżnić je można od siebie właśnie po alt-modach - Autoboty i Decepticony transformują się w różne rodzaje pojazdów i maszyn, zaś Maximale i Predacony - o których chcę dzisiaj mówić - w zwierzęta (ci pierwsi mają alt-mody ssaków, zaś drudzy gadów i bezkręgowców).


Poniżej prezentuję kolejne postacie z serii (po kliknięciu na link możecie przeczytać o danej postaci):

MAXIMALE








Depth Charge (ciekawostka: jego angielskie imię oznacza tyle co bomba głębinowa)



PREDACONY:









Rampage (ciekawostka: jego angielskie imię oznacza zniszczenie)


Oprócz wymienionych wyżej drużyn, występowały także inne postacie, pojawiające się w jednym z sezonów losowo. Cała seria Beast Wars Transformers liczy 3 sezony w tym 52 odcinki (każdy z sezonów posiada nieparzystą liczbę odcinków). Większość informacji o regułach rządzących światem serialu znajdziecie pod tym linkiem (radzę Wam przeczytać zarówno post, jak i stronę - na pewno więcej zrozumiecie :)).


Dlaczego więc o tym mówię? - już sobie wyobrażam, ktoś z Was zadaje sobie to pytanie pod nosem :)

Otóż, temat dzisiejszych przemyśleń obejmuje kwestię związku kanadyjskiego miasta z twórcami tudzież kanadyjskiego serialu, a także kwestię historii samego serialu i jego wpływ na historię Transformerów.
Zacznijmy może od samego miasta, w którym był produkowany...



1. VANCOUVERSKA PANORAMA I PRZEŁOM W ANIMACJI LAT 90.-TYCH


Nie ukrywam, że jestem niemal na zabój zakochana w panoramie vancouverskiej (wiem, jestem kochliwa nie tylko w kwestii muzyki i sztuki ;P), która cieszy moje oczy niezależnie od pory dnia, w której zrobione są zdjęcia tego miasta.





Ale już do rzeczy...

Czy zastanawiała Was kiedyś kwestia, iż większość twórców kanadyjskiego serialu ,,Beast Wars Transformers” (1996-99) czyli ,,Kosmicznych wojen” - osiadła na stałe w tym mieście?
Jak już omawiałam, serial powstał w studio animacji Mainframe Entertainment Inc. (obecna nazwa: Rainmaker Entertainment) w Vancouver – był to niewątpliwie postęp technologiczny, zwłaszcza w procesie animacji.

Twórca, Bob Forward został nagrodzony z tego tytułu nagrodą Emmy w kategorii przełomowego odkrycia w zakresie animacji, i rzeczywiście – w latach 90. komputerów używało się jeszcze w dużej mierze do pracy w dużych firmach, więc animacja komputerowa (na podstawie figurek firmy Hasbro) była przełomem.


Kanada zaczęła być szanowana, lecz nie zmienia to faktu, że kilkanaście lat później szacunek ten przejmuje Ameryka, a potem, w nieco mniejszym stopniu, Wielka Brytania.
Cóż, kraje Zachodu ciągle są na czasie...


Jednak faktem (historycznym) jest, że gdyby nie było Forwarda, a przede wszystkim pomysłu na ,,Beast Wars” (dalej: BW), historia Transformerów z Cybertronu stanęłaby w miejscu i... być może seria amerykańskich filmów Transformers (2007-2014) też nigdy by nie powstała.

Mimo iż w wielu serialach i filmach o Transformerach spotyka się różnorakie postacie, różniące się wyglądem, uzbrojeniem, charakterem i stylem bycia, jednak w milionowych seriach spotyka się stale powtarzającą się trójcę: Megatrona, Starscreama i Optimusa.

Ta trójka powtarza swoje obecności w każdej serii, czy to rysunkowej, komiksowej czy (zwłaszcza obecnie) aktorskiej, wspomaganej ulepszoną animacją komputerową.

Oczywiście zależnie od serii każda z tych postaci wygląda albo podobnie (Megatron) do poprzedników ze starszych serii, albo tak samo (Optimus Prime).
Powyższy opis dotyczył przede wszystkim przodków Maximali i Predaconów – Autoboty i Decepticony.


2. MAXIMALSKIE KORZENIE PEWNEGO PREDACONA...

Nie wszystkie postaci Transformerów z serialu Forwarda zostawały od początku do końca Maximalami, czy Predaconami.
Oprócz wojny o bezwzględną władzę nad Galaktyką i Cybertronem (interpretacja tytułu serialu; zarówno polskiego, jak i oryginalnego), między dwiema drużynami, toczy się bitwa o powiększenie kompanii jednego z nich o nowe siły zbrojne.
Kluczem do zwycięstwa nie jest siła liczebna, a mocne strony danego wojownika, oraz praktyczność jego uzbrojenia (dotyczy to nie tylko broni energetycznej, ale też i taktyki obrony).
Wiadomo, że w każdej broni czy zbroi tkwi słaby punkt, a pewne typy uzbrojenia zużywają się szybciej przy starciu z silniejszym przeciwnikiem – najlepszym przykładem jest nokaut Rattrapa na Tarantulasie, gdy ten próbuje – nieskutecznie – unieszkodliwić mu ucieczkę (ósmy odcinek sezonu pierwszego).
Na początku serii każda z drużyn liczy po pięć Transformerów.
W ciągu całej serii twórcy dodają nowe postacie (nie robią tego oczywiście z odcinka na odcinek) jednocześnie przypisując je do danej drużyny – Optimusa (Maximali) albo Megatrona (Predaconów).
Czasem dana postać, która wylądowała na Ziemi jako protoforma (nie jest jeszcze ani Maximalem, ani Predaconem; nie ma też swojego alt-moda który po procesie transformacji przyjmuje tryb robota z pełnym uzbrojeniem) jest na siłę przejmowana przez Transformera z którejś z drużyn (ma on nadzieję, że będzie on wtedy tzw. ,,mocnym pionkiem” w drużynie).
Taki przypadek ma miejsce np. w ,,Pajęczej sieci” (odcinek osiemnasty sezonu pierwszego), gdzie do drużyny Predacońskiej dołącza szaleniec-podpalacz, Inferno.

Postać ta jest niewątpliwie ciekawym przykładem owej ,,bitki o Transformery”.
Powstał dzięki złączeniu sił Tarantulasa i Blackarachnii, którzy lubili poniekąd spiskować przeciwko ich przywódcy – Megatronowi.
Z pewnością ich celem było stworzenie ,,pajęczego trio” niezależnego od Megatrona. Wiedzieli oni o jego planach opanowania Galaktyki, zresztą, wódz Predaconów wcale się z tym nie krył.
Kiedy na Ziemi wylądowała głowica (rodzaj statku, w którym wylądowywały protoformy) zawierająca Maximalską protoformę, Tigatron – jedyny Maximal będący w pewnym oddaleniu od Axalonu – postanowił ją odnaleźć. Wiedział, czyją protoformę zawiera, toteż postanowił nie dopuścić do przejęcia jej przez Megatrona. W niedalekim czasie dołączyła do niego Airazor, lecz Predacony – Tarantulas i Blackarachnia – prześcignęły ich i napotkały nienaruszoną głowicę i – co było dla nich najważniejsze – ani śladu Maximali w pobliżu.
Tarantulas zaaktywował program Predacoński do głowicy, w wyniku czego nowa protoforma stała się Predaconem, a wszelkie ślady po Maximalskich wzorcach zniknęły.
To było tylko częścią sukcesu Tarantulasa.
Kwestia nadania protoformie alt-moda okazała się jednak niewypałem. Tarantulas dążył do nadania nowemu Predaconowi formy pająka (jak już wyjaśniałam, miał na celu stworzenie ,,pajęczego trio”), lecz komputer skanujący formy zwierzęce, jakie dany Transformer może przybierać, okazał się szybszy od Tarantulasa (chciał on podsunąć mu oczywiście pająka, przez co nowy Predacon przybrałby taką formę w alt-modzie) i przeskanował motyw tropikalnej mrówki ognistej.



Krótko po swych ,,narodzinach” forma zwierzęca Inferna zdominowała jego zdolność rozumowania, przez co zachował charakterystyczny sposób wyrażania się.


Inferno po dołączeniu do drużyny Megatrona wielokrotnie wykazuje się lojalnością, jednak sposób, w jaki nazywa Megatrona, po dłuższym czasie zaczyna irytować przywódcę Predaconów...

Jednak skąd się wzięła u Predacona Maximalska protoforma?
Odpowiedzi doszukamy się w poprzedniku BW - ,,Generacji 1” (1984-93), gdzie większość przodków Maximali i Predaconów mają podobne do nich imiona.
W drużynie Optimusa Prime'a, wodza Autobotów odnaleźć możemy takiego, transformującego się w wóz strażacki. Jego imię brzmi właśnie Inferno, i to on jest przodkiem postaci dubbingowanej przez Byrnesa.



Podobna, lecz nie identyczna sytuacja tyczy się Blackarachnii, której protoforma została skradziona przez Predacony – i tutaj Tarantulas nadaje jej formę pająka (czarnej wdowy).


3. NASZYMI BOGAMI SĄ KOSMICI

Niewątpliwie ciekawym tematem poruszanym w serialu są istoty pozaziemskie.
Jest to z pewnością oklepany temat w produkcjach s-fi, lecz w ,,Wojnach Bestii” odnajduje on zupełnie oryginalną wymowę.
A więc kosmici nie tylko są odpowiedzialni za porządek we Wszechświecie, ale i też stworzyli źródła mocy, która jest tak potężna, że używana w nadmiarze prowadzi do zniszczenia (chodzi o kryształ energonowy).
Energon jest to na wpółprzezroczysty, błękitny kryształ, który poprzez promieniowanie (zapewne elektromagnetyczne) produkuje energię zdolną zarówno wzmocnić, jak i osłabić.
Energon znajduje się w składzie arsenału Transformerów, jak i ich budowy. Dzięki jego zawartości arsenały poszczególnych członków obu drużyn różnią się nie tylko samym typem (czy dana broń jest np. karabinem, czy ładunkiem wybuchowym), ale i klasyfikacją w dziedzinie praktyczności.
Jeśli promieniowanie energonu jest zbyt silne (np. kiedy nowy członek drużyny przebywa zbyt długo w formie robota), wtedy oddziałowuje na obwody robotów, co prowadzi do ich uszkodzenia, bądź zniszczenia – dlatego protoformy każdego Maximala czy Predacona muszą mieć tryb pojazdu, czyli alt-moda, w którego się przemieniają.

Istotom pozaziemskim (w przypadku BW Vok, o których poczytać można tutaj oraz tu) nie grozi promieniowanie energonowe, a więc są w pewnym sensie doskonalsi od cybertrońskich frakcji.
Dzięki Vokom część postaci z obu drużyn – a przede wszystkim ich dowódcy – zyskują formy Transmetalowe, czyli udoskonalone technologią opanowaną przez Voków.

Vok z pewnością są jedną z ras (jeśli chodzi o całe uniwersum kosmitów, jakie omówiłam w spisie najpopularniejszych kosmitów), którą trudno zinterpretować samodzielnie, ponieważ nie posiadają stałego kształtu (ciała) – w BW przybierały formę m.in. głowy Unicrona, lub też jako latające czaszki z długimi włosami.


Postać Unicrona jest znana fanom jeszcze z serialu Generacja 1, gdzie się pojawia.

Sami Vok są twórcami wielu zagadkowych konstrukcji i przedmiotów (m.in. dwóch złotych dysków, które stanowiły źródło nawigacji), a ich celem jest przede wszystkim przejęcie władzy – nie akceptują oni ani rozbicia się statków (Axalonu i Darkside) na Ziemi, ani konfliktu między frakcjami, nie chcą też udzielić rad na temat zażegnania wojny – sądzą, że tak jak wojna się rozpoczęła – nagle i niespodziewanie – tak też musi się skończyć.

Dinobot z jednym z dwóch złotych dysków, które chciał przejąć Megatron; oryginalny kadr z serialu

Zdają się być skupieni tylko na dążeniu do usunięcia obu drużyn z kuli ziemskiej nie troszcząc się o żyjące na niej istoty – oskarżają dowódców drużyn o ,,zatrucie eksperymentu”.
Nie są ani istotami dobrymi, ani złymi. Dążą do własnej wizji świata, nie zważając na konsekwencje.

Po krótkiej analizie mamy dość jasno rozbudowany świat Transformerów, którzy często przybywają z Kosmosu, z innego wymiaru, aby walczyć o dobro żyjących w naszym świecie istot.


4. DALEKA DROGA, JAK STĄD NA CYBERTRON


Oczywiście, nie tylko Kanada miała swoją chwilę, aby urozmaicić historię Transformerów – w końcu poprzednik serialu Forwarda - ,,Generacja 1” - jest produkcji amerykańskiej, a poza tym wiele filmów animowanych o cybertrońskich robotach, posiadających zdolność transformacji produkowała Japonia.

Kadr z japońskiego anime – Beast Wars Neo (1998-99)

Przykładem może być Beast Wars Neo – serial nie mający nawet minimalnego związku z ,,Wojnami Bestii” produkcji kanadyjskiej.
Owszem, są Maximale i Predacony, ich formami alt-modów są zwierzęta (takie jak mamut, kobra, żyrafa czy koń), lecz główna fabuła podąża za czymś zupełnie innym – i, na szczęście, imiona bohaterów są zupełnie inne.
Co do ich alt-modów, jedynie Magmatron – wódz Predaconów – jest jakby ,,przerysowany” z beastwarsowego Megatrona – jego alt-modem jest również tyranozaur rex.

Wydaje się, że japońscy producenci serii Transformers tak się zafascynowali sukcesem BW, że postanowili stworzyć swojego transform-rexa, nazwijmy; w każdym bądź razie spór toczy się nieprzerwanie między dwoma drużynami.

Biorąc pod uwagę pomysłowość twórców i wielkość Cybertronu, przyszłość Transformerów (Maximali, Predaconów i ich przodków) maluje się jasno – o ile twórcy chcą kontynuować tzw. ,,cybertrońską kronikę”.

Z pewnością ,,kronika cybertrońska” nie dobiegła jeszcze końca i będzie jeszcze toczyć się długo, dłużej nawet niż trwał przysłowiowy ,,szał Transformerów”, kiedy to pojawiły się na rynku rozrywki po raz pierwszy – jako figurki firmy Hasbro i jako oddzielne seriale i filmy. Twórcy ,,BW” zaś, wpiszą się w historię pomysłodawców najgłębszej interpretacji z wizją wiary w istoty pozaziemskie.

Osobiście stwierdzam, że ten temat nie jest tak oklepany, ale z pewnością dający do myślenia tym, którzy pamiętają ,,Beast Wars Transformers” chociaż z kanału Polsatu, a jak nie, to proszę serdecznie odnieść się do Cioci Wikipedii. Ona Wam pomoże :)

Widać, że zaszalałam z tym postem :)

Czekam na Wasze jakiekolwiek dłuższe komentarze, dajcie uwolnić myśli z uwięzi :)