wtorek, 30 czerwca 2015

Piraci & urozmaicenie tematyczne

Witam was, kamraci!

A więc wakacje już zagościły w mej duszy, a więc, sądzę, że już pora najwyższa wstawić notkę, za którą tak tęskniliście. 
Postanowiłam nie czekać z tym postem do jutra. Napisałam go próbnie wczoraj, skorektorowałam dzisiaj rano.

Poprzednie posty były dość liche, bo pisałam je na szybko, nie miałam konkretnego pomysłu.
Wakacje już zagościły w mej duszy, a więc, sądzę, że już pora najwyższa wstawić notkę, za którą tak tęskniliście.
Wedle obietnicy, zebrałam potrzebne, a wręcz – jak się okazało – niezbędne cytaty z powieści Roberta Stevensona.
Nie ukrywam, że kocham tą książkę, i każdemu miłośnikowi przygód bez skazy polecę.

No więc… tego…

Mieli być piraci i piratki, taka swobodna mieszanka, ponieważ trudno mi było ich podzielić na płcie.
Jednak ze względu na dość bogatą liczbę cytatów (nie wszystkich zresztą, ale po cóż spisywać całą powieść na posta?), postanowiłam je wyróżnić czcionką i kolorem, aby się tak nie ,,zlewało” podczas czytania. Mam nadzieję, że odbiór będzie dobry, bo podejrzewam, iż ta notka będzie trochę długawa… ważne, żeby było ciekawie ;P
Chyba napiszecie parę słów o wrażeniach pod postem?

Będę bardzo wdzięczna, ponieważ od Was zależy, czy takie notki będą.

Możemy zaczynać:


Był to mężczyzna rosły, muskularny, ciężki, o orzechowobrunatnej twarzy. Na barki, przywdziane w brudny, niegdyś błękitny kubrak, spadał mu harcap jakby w dziegciu unurzany. Ręce chropowate i popękane kończyły się czarnymi i połamanymi paznokciami, w poprzek policzka blado przeświecała brudnosina kresa – znak od szabli.


Piętnastu chłopów na Umrzyka Skrzyni -

Jo-ho-ho! I butelka rumu!

Głos miał przeraźliwy, choć trzęsący się od starości, rzekłbyś, że go strojono i stargano na kołowrocie kotwicy.
Po chwili zapukał do drzwi jakimś podobnym do lewara kawałkiem kija, którym się podpierał, a kiedy się ukazał mój ojciec, przybysz szorstkim głosem zażądał szklanki rumu.


Pierwotnie przypuszczałem, że owa ,,Skrzynia Umrzyka” nie oznacza nic innego, jak ową wielką skrzynię we frontowym pokoju, i myśl ta często kojarzyła mi się w snach z upiorem żeglarza o jednej nodze. Lecz w tym czasie jużeśmy dawno przestali przywiązywać większą wagę do słów tej pieśni.

 
W życiu nigdy nie widziałem okropniejszej poczwary.
Zatrzymał się na chwilę przed gospodą i podnosząc głos, tonem jakiejś dziwacznej kantyczki, rzucił w przestrzeń te słowa:
- Może jakaś litościwa osoba powie biednemu ciemnemu człowiekowi, który poskradał drogocenny dar wzroku w zaszczytnej obronie swej ojczyzny Anglii i miłościwie tam panującego króla Jerzego, gdzie i w jakiej okolicy tego kraju znajduję się w tej chwili?
- Jesteś, dobry człowieku, koło gospody ,,Pod Admirałem Benbow”, nad zatoką Black Hill – przemówiłem.
- Słyszę głos – rzekł ów – głos młodzieńczy, ale człowieka nie widzę. Mój miły, młody człowieku, czy nie podasz mi ręki i nie zaprowadzisz mnie do wnętrza gospody?
Ledwie wyciągnąłem dłoń, a ta straszna, słodko mówiąca i oczu pozbawiona stwora ścisnęła mi ją nagle jak w kleszczach.
 
Biedny kapitan podniósł oczy; w jednej chwili rum wyszumiał mu z głowy, a wzrok stał się trzeźwy i przytomny. Na twarzy jego uwydatniała się nie tyle trwoga, ile jakaś śmiertelna niemoc. Poruszał się, chcąc powstać, lecz zdaje się, że zabrakło mu sił.
- No, Billu, siedź, nie ruszaj się z miejsca! - mówił żebrak. - Wprawdzie jestem pozbawiony wzroku, lecz słyszę nawet skinienie palca. Interes jest interesem. Wyciągnij lewą rękę, a ty, chłopcze, uchwyć jego lewą rękę w przegubie i przybliż do mojej prawicy.


 Nazwisko kapitana Flinta, dla mnie obce, było niektórym aż nazbyt dobrze znane i wywoływało nieopisany przestrach. Paru ludzi, którzy pracowali w polu opodal ,,Admirała Benbow”, wspominało ponadto, że na gościńcu widzieli kilku nieznajomych drabów, a biorąc ich za przemytników zaryglowali dobrze drzwi; ktoś tam nawet widział mały lugier w tak zwanej przez nas ,,Pieczarze Kitta”.

- Słuchaj, Pew! Tu już był ktoś przed nami! Ktoś przetrząsnął cały kufer i przewrócił w nim wszystko do góry nogami.
- A czy to się tam znajduje? - ryknął Pew.
- Pieniądze są.
Ślepiec zaklął odsyłając pieniądze do wszystkich diabłów.
- Mówię o piśmie Flinta! - krzyknął.
- W żaden sposób nie możemy go odszukać – odpowiedział tamten.


Choć całe życie dotychczas spędziłem na morzem, to jednak miałem wrażenie, że nigdy nie znajdowałem się tak blisko morza jak wówczas. Woń smoły i soli była dla mnie jakby nowością. Widziałem tu najosobliwsze istoty ludzkie, przybywające z najodleglejszych krain za oceanem. Widziałem również wielu starych marynarzy z kolczykami w uszach, z bokobrodami trefionymi w kędziory i zasmolonymi harcapami, idących butnie niezgrabnym krokiem ludzi morza; nie mógłbym się więcej zachwycać, gdybym widział tłum królów czy arcybiskupów.
 
Gdy tak się wahałem, z bokówki wyszedł człowiek, w którym na pierwszy rzut oka poznałem Długiego Johna.
Miał lewą nogę uciętą pod samym biodrem, a pod lewą pachą trzymał szczudło, z którym posługiwał się z nadzwyczajną zręcznością, skacząc na nim jak ptaszek. Był niezmiernie wysoki i tęgi, twarz miał wielką jak szynka, wprawdzie brzydką i bladą, lecz rozsądną i uśmiechniętą.


- Bądź gotów, do dzieła! - skrzeczała papuga. 
- Ach, co to za ładna bestia! - powiedział kucharz, podając jej kawałek cukru wyciągnięty z kieszeni, a ptak dziobał pręty i klął na całe gardło, potwierdzając opinię, że jest zawadiaką.


- Na cóż to! Zdaje mi się, że wszyscy znamy się na żeglarstwie – rzekł młody Dick.
- Wszyscyśmy psa warci, wiedz o tym – burknął Silver. - Umiemy wprawdzie sterować, ale kto tu umie rozkazywać? Wszyscy byście partaczyli, moi panowie, od pierwszego do ostatniego. Jeżeli mi się uda, zmuszę kapitana Smolleta, żeby nas przynajmniej naprowadził na właściwą drogę z powrotem; wtedy nie będziemy narażeni na znalezienie się pewnego pięknego poranka pod wodą. (...)


Ale oto byliśmy pozbawieni szturmana; wynikła stąd konieczność mianowania kogoś na jego miejsce. Bosman Job Anderson był najodpowiedniejszym do tego człowiekiem, więc choć zachował dawny tytuł, przypadło mu spełniać poniekąd obowiązki szturmana. Pan Trelawney bywał już dawniej na morzu, a jego doświadczenie bardzo się okazało przydatne, gdyż często sam pełnił służbę podczas sprzyjającej pogody.


- Nie, to nie ja! - mówił Silver. - Kapitanem naszym był Flint; ja z tą drewnianą nogą byłem jedynie kwatermistrzem. W tej samej bitwie, w której ja poskradałem nogę, stary Pew utracił wzrok. Nie lada majstrem był ten łapiduch, który odciął mi moje gnacisko; skończył uniwersytet i jeszcze tam coś, nałykał się łaciny. Ale powiesili go jak psa i uwędzili na słońcu, jak i innych, w Corso Castle.


- Mam tu mapę – rzekł kapitan Smollet. - Zobacz, czy to jest owo miejsce.
Johnowi oczy zapałały, gdy wziął do rąk mapę, wiedziałem jednak, że pierwsze spojrzenie na nią musi mu przynieść rozczarowanie. Nie była to ta mapa, którąśmy znaleźli w kufrze Billa Bonesa, lecz jej wierna podobizna, najdokładniejsza we wszystkich szczegółach: nazwach, pomiarach wysokości w głębin. Brakowało jedynie czerwonych krzyżyków i objaśniających przypisów. Pomimo że przykrość Silvera musiała być wielka, miał on jednak na tyle przytomności umysłu, że zdołał ją zamaskować.


Zatrzymałem się powtórnie na ten widok.
- Kto ty jesteś? - zapytałem.
- Ben Gunn – odpowiedział, a głos jego brzmiał chrapliwie i zacinał się jak klucz w zardzewiałym zamku. - Jestem nieszczęśliwy Ben Gunn i już od trzech lat nie rozmawiałem z żadną chrześcijańską duszą.
Mogłem teraz przekonać się, że był to biały człowiek jak ja, a nawet rysy miał dość przystojne. Skóra, tam gdzie przeglądała, była spalona od słońca, nawet wargi miał niemal czarne, a jego jasne oczy wprost niesamowicie przebijały od tej ciemnej twarzy. Nigdy w życiu nie widziałem ani sobie nie wyobrażałem podobnego obdartusa. Był odziany w strzęp starego płótna żaglowego i zetlałego ubrania żeglarskiego, a ta niezwykła łatanina trzymała się razem jedynie dzięki kombinacji najróżnorodniejszych i niezharmonizowanych ze sobą wiązadeł, mosiężnych guzików, małych patyczków i pętli zasmolonego powroza. Na lędźwiach miał stary pas skórzany z mosiężną sprzączką, który był jedyną całą rzeczą w jego odzieniu.


  Po dość znacznej przerwie zagrzmiał znów wystrzał armatni wraz z grzechotaniem rusznic i samopałów.
Znów nastąpiła pauza, a niedługo, niespełna o ćwierć mili przed sobą, ujrzałem narodową banderę Wielkiej Brytanii, powiewającą w powietrzu nad lasem.


No, i to się nazywa porządny, ogarnięty post, ma się rozumieć ;P.
Jak już zauważyliście czytając go, umieściłam tu też Jacka Sparrowa i Czarną Perłę... wiecie chyba, dlaczego...?
Jestem z niego jak najbardziej zadowolona, chyba dlatego, że napisałam go wcześniej.
Piszcie śmiało, co sądzicie na temat cytatów i całego ogółu postu, z chęcią poznam Wasze opinie. Sądzę, że to najodpowiedniejszy post na początek wakacji, bo w końcu powiew przygody i te sprawy ;P
A niebawem biorę się za film, sądząc jednak z bardzo obiecującej obsady (wersja z 1990 roku, czyli właściwa ekranizacja powieści, albowiem istnieje kilka innych filmów o tym tytule, a jednak fabuła jest zupełnie inna i opowiada o Wyspie z perspektywy zupełnie innych bohaterów).
Najbardziej jednak zainteresowały mnie postacie negatywne – szczerze powiedziawszy, postacie takowe są często ciekawsze od pozytywnych.
Najbardziej podczas czytania książki (jestem w rozdziale czternastym ;P) przypasował mi Pew, który stanowczo krótko występuje w książce, jak i w filmie, ale za to oddaje moje ulubione cechy takich postaci w wyobraźni czy to pisarza, czy reżysera – chodzi o ich tajemniczość, a ja lubię postaci, w których tkwi jakiś sekret. Jak zapewne już wspominałam nie lubię postaci monotonnych i przewidywalnych – chyba przyznacie, że w niektórych bajkach czy filmach warto obdarzyć sympatią wroga głównego bohatera, chociaż w świecie realnym jest to niemożliwe ;P

Myślę, że będzie na tyle z tej gadaniny.
Jak już podkreślałam, nie płaczcie, jak nie będzie mnie za długo


Do następnej notki i pełnych przygód wakacji (chociaż jeszcze w lipcu się odezwę).
Szerokich wiatrów, hehe ;D




sobota, 27 czerwca 2015

Sprawy osobiste Dziwnego Świata (Official Note #3): Szykuje się urozmaicenie...

Hej Wam znów!

Jakoś mi się nie chce wierzyć, że dodaję tego posta dwie godziny od poprzedniego ;P
Obawiam się jednak, że to będzie ostatni post w tym miesiącu.
Co ja chciałam w nim rzec?

Przede wszystkim; piszę tego posta od niechcenia, i wątpię, czy ktokolwiek go skomentuje.
Nieważne…

Chciałam tylko objaśnić drobną sprawę.

Sprawa ta, to blog.
Myślę, że jak złapię motywację, pod kategorią Ciekawostki może znaleźć się coś nowego. Jeszcze nie wiem co, ale z pewnością się pojawi.

Mam nadzieję, że Wam się spodoba, ale mimo wszystko musicie na nią poczekać, gdyż muszę obmyślić, jak będzie wyglądała, i co w niej będzie.
Z pewnością nie będzie to coś nudnego, mam nadzieję.



Na zachętę macie tutaj steampunkową gitarę ;P
 

Myślę, że to na tyle.
Następna odezwa w lipcu ;*

Sprawy osobiste Dziwnego Świata (Official Note #2): Ogłoszenie wolności

Hej Wam, kochani!

Odezwałam się wcześniej ^^
Z wielką ulgą i lekkością duszy mogę Wam oznajmić, że już wszystko za mną. O dziwo, zdałam, chociaż kosztowało mnie to nerwów.
Coś tak podejrzewałam, że nie pasuję do tej szkoły, lecz nie miałam wyboru, a teraz od września czeka mnie zawodówka pięć razy w tygodniu, jak w szkole dziennej.
Szkoła była otwarta bodajże już od siódmej, chociaż ja według rozkładu dotarłam tam na ósmą. I tak potem musiałam czekać z niewielką grupką kolegów ponad godzinę…
Miałam mniej więcej w takim typie minę, gdy się dowiedziałam o tym, że musimy jeszcze poczekać:


Ale ważne że jakoś przetrwaliśmy tą chwilę.
Weszliśmy wtedy z panią dyrektor i panią profesor do większej sali, aby ogłosić rozstanie na czas wakacji.
Nareszcie mogłam skorzystać z prawa wolności i odsunąć od siebie myśl o stresie...



Serio, nie wiem, czemu biedny Terrorzaur wystąpił w roli Stresu....

Muszę szczerze wyznać, że naprawdę się cieszę. Nareszcie będę mogła w przyszłym roku szkolnym normalnie funkcjonować, a nie chodzić poskręcana co czwartek i sobotę jak kłębek nerwów...
Przyznać muszę, że właśnie czwartki i soboty najbardziej dawały mi w kość.
Jak dla mnie to liceum to za wysokie jak dla mnie progi.
Nie każdy radzi sobie doskonale we wszystkim.
Ale jednego się nauczyłam: nie muszę być orłem ze wszystkiego, aby zdać.

No i tak…

Dotarłam do domu, to od razu pobiegłam wziąć prysznic, wyszłam z psami, pomogłam rodzicom w obowiązkach domowych, a teraz siedzę i dumam, co by tu sensownego napisać…

Nie liczę na szał, ale ważne, że już wiecie, że jestem teraz całkowicie wolna i będę mogła ukoić zszargane nerwy.


Nie myślcie, że od razu popadnę w zadumę i zapomnę o blogu... Co to, to nie!
Nareszcie będę mogła się wyszaleć, chociaż nie zapominam o poważniejszych planach... szczerze powiedziawszy, nie wiem, czy wypalą.


Ale to zobaczy się później...
Przynajmniej wiecie już, co tam u mnie ogólnie.




Rozpiera mnie radość, i jak na razie nie mogę się z tej radości pozbierać.
Słucham teraz muzyki.
Jakżeby inaczej?

Nic pozakonkursowego, bo z bloga.

Dobra, dość tej paplaniny, bo i tak nic z tego nie będzie...
Nie potrafię pisać na luzie, o niczym, eeh...
Niedługo znów powrócę do tematyki fantasy i mam nadzieję, że będziecie ze mnie dumni, że zapewniam Wam rozrywkę przez wakacje ;D
To na tyle co do tego posta, w następnej (mam nadzieję) już szykują się piraci z cytatami z Wyspy skarbów ^^.

piątek, 26 czerwca 2015

Nominacje i Odznaczenia {#2}: LBA razy dwa

Hejka słoneczka! ^^

Dzisiejszy pościk będzie prędki i spontaniczny.
Jak wiecie, jutro mam zakończenie roku (wczoraj była Rada, więc dzisiaj zbieram siły na jutro, ale nie przejmujcie się – wedle prawa tej szkoły jest to legalny dzień wolny).
Dziwny Świat został doceniony i dostał drugą nominację do LBA (Liebster Blog Award, wie każdy).
Bardzo się cieszę z tegoż powodu i serdecznie dziękuję Zuziie ^^
Przyznam, że pytania, jakie mi zadała, są godne moich odpowiedzi.
Każdy blog i jego właściciel rządzi się swoimi zasadami; ja mam taką, iż nie odpowiem na pytania z LBA dotyczące moich zbyt prywatnych rzeczy ^^ - bo po co to komu wiedzieć?
Każdy człowiek ma prawo do intymności, prawda?

Postanowiłam, że przy każdej nominacji będzie pojawiał się demot (demotywator) – żeby nie było pusto. Demotywator to inaczej obrazek w połączeniu z motywującym lub demotywującym podpisem. Mogą mieć charakter ironiczny (ma wyśmiać rzeczywistość) lub cyniczny.
Są to inaczej obrazki zawierające najczęściej komizm, czyli można się przy nich pośmiać.


A ja, gwiezdna Szczurzyca o psiej ksywce zabieram się do odpowiadania na pytania:

1. Jak długo prowadzisz bloga? 

I. Bloga, którego ochrzciłam nazwą Dziwny Świat (wiem, że w nazwie bloga w Bloggerze jest z małej i w tytule) postanowiłam założyć już dawno, ale ostateczną okazję złapałam 29 lipca 2014, we wtorek.

Były to też moje pierwsze kroki w Bloggerze, więc przyznam, że i szablon bloga nie był tak ,,wystrzałowy” i dopasowany, jak obecnie.
 
2. Czy długo zastanawiałaś się nad założeniem bloga, czy była to raczej spontaniczna decyzja? 

II. Jak już zbyt szybko podsumowałam w pierwszej odpowiedzi, dawno już planowałam założenie bloga. Inspiracją były już nieaktywne (porzucone przez właścicieli) blogi o tematyce fantasy na Onecie. Szybko jednak przekonałam się, że założenie bloga na tej stronie się nie opłaca; z pomocą założenia bloga przyszła mi książeczka Komputer Świata, w której znalazłam szczegółowe informacje jak założyć konto, dostosować wygląd, czy załączać linki do postów. Lecz sama musiałam dojść do tworzenia stron, które (jak mawiają doświadczeni bloggerzy) można nazwać kategoriami. Moje stare posty były (dziś tak uważam) niezbyt mocne, brakowało im gustu. Dopiero od grudnia 2014 zaczęło się coś poprawiać, pewnie ma to związek z moim wciąż rosnącym doświadczeniem w blogowaniu.

Tak więc było to moim postanowieniem, można powiedzieć spontanicznym, lecz podparty o właśnie te stare blogi, o które nikt nie dba...

Moi Czytelnicy (piszę wielką literą ze względu na szacunek) często mi pisali, że mój blog jest oryginalny.
Ja jednak tak nie sądzę.

Kiedyś, kiedy istniały tamte blogi zapewne powiedziano by, że ,,ktoś od kogoś ściąga”, a że dzisiejsze blogi dziewcząt opierają się tylko na kosmetykach i ciuchach (nie chcę nikogo urazić, taka jest moja obserwacja), to już dzisiaj nic dziwnego.

Najbardziej w ludziach nienawidzę monotonii. Wszystko musi być u kogoś tak, jak ktoś ma, nic od siebie, żadnej twórczości własnej i przede wszystkim (tępić takich bloggerów) komentarze typu obs = obs i do 300 komentarzy pod każdym postem.

Ja cenię tylko wiernych Czytelników (tych, którzy zarówno obserwują, jak i komentują). Bo tylko taki Czytelnik, który stara się wpadać regularnie na blog, i mimo zaległości w tym stara się to nadrobić – wtedy mogę uznać takiego za wiernego Czytelnika, ponieważ ja sama czasami nie nadążam z komentowaniem obserwowanych blogów, ale najważniejsze jest chyba to, że w końcu zostawię pod kilkoma postami komentarz.
Nie ma nic złego w komentowaniu starych postów!

OK, wiem, że ta odpowiedź jest dość wyczerpująca, ale jak szczerość, to szczerość ;D
 
3. Twoim zdaniem - jaki wiek jest dobry na prowadzenie bloga? Uzasadnij.

III. Uważam, że wiek nie ma nic wspólnego z blogowaniem. Oczywiście, aby zabrać się do tego na poważnie, powinno się starać unikać przynajmniej podstawowych błędów ortograficznych, chociaż wcale nie mówię, iż blogi mogą zakładać same polonistki.


4. Czy blogowanie zmieniło coś w Tobie? 

IV. Myślę, że prowadzenie takiego bloga, jak Dziwny Świat otworzyło mi oczy na świat realny, odkryłam wiele nowych pasji.

Przede wszystkim, wydaje mi się, że trochę wydoroślałam i patrzę na świat zupełnie inaczej. Także czytanie blogów innych osób zmieniło we mnie parę rzeczy. 

5. Czy wzorujesz się na kimś (nie chodzi o bloga, ogólnie)?

V. Mam dużo wzorców do naśladowania, szczególnie jeśli chodzi o styl ubioru czy sposób wyrażania siebie w kontekście bardziej filozoficznym, o czym świadczyć mogą cytaty (patrz pod moim profilem Google+).

6. Warto ryzykować? 

VI. Istnieją różne zdania na temat ryzyka.

Ja jednak sądzę, że każdy ma do tego indywidualne pojęcie – każdy myśli inaczej.

Jeśli ryzyko z punktu widzenia Twoich bliskich się nie opłaca (obojętnie czego ono dotyczy), Ty możesz uznać, że czemu nie, może właśnie podjęcie owego ryzyka będzie miało wpływ na Twoje życie.

Ale sama kwestia tego, czy zaryzykujesz np. podjąć się pracy w jakimś odległym od Twojego zamieszkania miejscu, jest już Twoją sprawą.

Ale właśnie na tym polega ryzyko – nigdy nie wiesz, co się wydarzy.
 
7. Jakie masz plany na wakacje?


VII. No, w tym pytaniu chyba nie będę tak kreatywna, hehe xD.

Szczerze powiedziawszy, nigdy nie mam konkretnych planów na wakacje. Moje lato bardzo często bywa spontaniczne ;)

8. Masz samsung'a czy iPhone'a?

VIII. Ten Samsung to telefon, czy tablet, czy co to za zdobycz technologii?

Osobiście preferuję Samsungi (kiedyś pokazywałam Wam moją cegłę ;P?), chociaż miałam okazję być właścicielką mocnej Nokii.

Od zawsze musiałam mieć telefony o mocnej obudowie, bo cóż ja bym uczyniła, gdyby mi taki cienias typu dzisiejszych dotykowych stłukł się o podłogę, spadając z biurka?

Czarno to widzę...

Dlatego wolę telefony typu ,,cegła” ;P

Do tabletów i innych dotykówek mnie nie ciągnie (ogarniając resztę tematu).

9. Czy żałujesz, że założyłaś bloga?

IX. A czego miałabym żałować w Dziwnym Świecie?

Jeśli widzę, że blog jest odwiedzany, są na nim komentarze i mam kilku obserwatorów, zawsze daje mi to motywację do pisania – chyba proste ;P

10. Co sądzisz o Carpe Diem (Chwytaj Dzień)?

X. A chodzi o zespół, czy wyrażenie po łacinie?

Chyba nie zrozumiałam pytania, więc niestety, nie udzielę odpowiedzi.

11. Oceń swoje życie w skali od 1 do 5. Uzasadnij wybór.

XI. Hmm, będzie trochę trudno... Ale myślę, że najlepszą skalą będzie 5, ponieważ takie zazwyczaj jest życie ludzkie – po połowie jest radosne, po połowie smutne, w połowie jest w nim gniew, w połowie rozpacz... Życie ludzkie to przede wszystkim emocje.

Obawiam się jednak, że nikogo nie nominuję, ponieważ mam zbyt mało czasu na to ;/.

Wydaje mi się, że chyba odzwyczaiłam się od nominacji.
Cóż, ostatnia była dość dawno... Notki tego typu pakuję do tematycznej kategorii pod Archiwum.

A skoro już o emocjach mowa, przytoczę pewien utwór z pogranicza house:


DAFT PUNK – EMOTION



Mam nadzieję, że odezwę się znów na lipiec.
Trzymajcie się ;*

poniedziałek, 22 czerwca 2015

Kowboje

Hello!

Ostatnio bardzo dużo się działo przez ten stosunkowo krótki czas, i wreszcie mam czas, aby odsapnąć.
Postanowiłam iść za planami; piraci oczywiście będą w wakacje, mniej więcej na lipiec (wiem, że wytrzymacie, wierzę w Was! ;D), ponieważ jest to tematyka przygodowa, a właśnie w ten zbliżający się upragniony, wręcz ubłagany czas, będę mogła się trochę odstresować. No i jeszcze pozostało zebrać te cytaty.
W sumie kowboje też się mi jakoś tak kojarzą z hulaszczami w stodole... he, to chyba przez teledysk Rednexa.


REDNEX – COTTON EYE JOE



Nie pytajcie, czemu ją wstawiłam i jeśli ktoś jej nie lubi zawsze ma wybór nie klikać na strzałeczkę ,,play” na miniaturce.
Ostatnio Rednex strzelił mi tak mocnego kopa, że w końcu postanowiłam się przełamać i obszukać net w poszukiwaniu kowbojów... i coś znalazłam, więc je postanowiłam dzisiaj wstawić.
Było trochę trudno, więc wspomogłam się (po raz tysięczny chyba) Runetem.

Szczerze wyznam, że nie znam sławnych kowbojów, oprócz jednego takiego, którego zwą Lucky'm Luke'em.
Pisarzem, który porusza historię konfliktu Indian i kowbojów, to oczywiście Karol May, którego twórczość gorąco polecam!

W międzyczasie zapraszam na ,,moje małe ranczo” jak tą notkę nazwałam.

 
Amerykański hazard i kodkowa – na szczęście ^^
Poniżej kowboje:









A poniżej – legendarny Lucky Luke:



Kreskówka ta, dość stara i znanemita, była jedną z ulubionych mojej mamy i to dzięki niej wciąż go mile wspominam.

W oryginale postać ta wywodzi się z komiksowych pisemek, lecz ja pamiętam go z tej właśnie bajki. Byłoby ciężkim grzechem (wyrażenie ogólne, nie wynikające z religii) go tutaj nie wstawić. Film fabularny (z 2005) o tym samym tytule nie zrobił na mnie tak ogromnego wrażenia, jak animacja.

P.S.: Myślę, że w lipcu będę mogła podwoić ilość postów.
Po ostatnich komentarzach wywnioskowałam, że jednak piraci będą mogli się pojawić.
Szczerze powiedziawszy, jeszcze nie spisałam cytatów, ale obiecuję, że jak tylko je spiszę to wstawię.

P.S.2: Jeszcze jedna rzecz; jakbym czasami zrobiła długą przerwę, nie przejmujcie się. Jak zniknę, prędzej czy później, powrócę ^^.


środa, 17 czerwca 2015

Amerykanizacja

Hej Wam!

Wiem, że ostatnio jestem skołowana końcem roku i po części rozumiem Wasze nie odwiedzanie bloga. U mnie też większość kolegów ma poprawiny z ocen i sądzę, że im bliżej soboty 27 czerwca, tym gorzej.
Nie wiem, czemu tak jest.

Dzisiaj bardziej spójny post, mam nadzieję.
Jak zauważyliście (czy może jeszcze nie) urozmaiciłam moich aktorskich ulubieńców po boku bloga, tuż pod stronkami z ciekawostkami.
Postanowiłam ich dodać, aby urozmaicić blog, a prawda jest taka, że mam fioła nie tylko na punkcie Scotta McNeila ;P.
Co to, to nie…

Niedawno zaczęłam znowu czytać Wyspę skarbów Stevensona i przy większej okazji, ściągnęłam film na jego podstawie.
Skusiła mnie nie tylko fabuła na podstawie tej powieści, ale i obsada (Christopher Lee ś.p. obecnie). Dość dawno go oglądałam po raz pierwszy, a teraz, jak złapałam okazję, skorzystałam i mam nadzieję, że się nie zawiodę ^^.
I Wy też skorzystajcie z okazji i miło by mi było, abyście mi napisali, czy stronki z aktorami Wam się podobają, czy znacie któregoś z nich.
Najlepiej, abyście komentowali na ten temat bezpośrednio na danej stronie.
W końcu to wszystko w Dziwnym Świecie jest dla Was.

Może w porze wakacyjnej dam Wam piratów urozmaiconych jakimiś fajnymi cytatami z książki… jeszcze nie wiem…

A dzisiaj postanowiłam w wyniku chyba już nałogowego słuchania lekkiej muzyki Roberta Ritchie, przedstawić Wam amerykanizację. Powiem wprost i bez owijania w bawełnę – tu objaśnię – obrazki (oczywiście w stylu fantasy) zaliczające się do tematyki o mocno amerykańskim akcencie.
No, wiecie, Indianie, orły bieliki i takie rzeczy...
Oczywiście też będzie – amerykańskie – zestawienie muzyczne.
Myślę, że w następnej notce mogę Wam skompletować kowbojów – co Wy na to?



Łapacze snów bardzo mocno mi się kojarzą z indiańskimi szamanami i chyba słusznie ;P


Amerykańskie loty w Kosmos. W końcu to Amerykanie ścigali się z eksperymentami kosmicznymi z Rosjanami, prawda?
I właśnie to amerykańscy twórcy filmowi przodują w produkcji filmów z pogranicza s-fi (science fiction)


Z tym obrazkiem już kiedyś się żeście zetknęli, ale ze względu na amerykańską flagę wstawiam go drugi raz.



Ten dinozaur to welociraptor, jakby ktoś się pytał ;)






No i parę nutek prawdziwego, amerykańskiego rocka:
DISTURBED – JUST STOP 

HYPNOGAJA – TIME (GOES ON)

 


 SALIVA - SUPERSTAR

Myślę, że jak będę miała siłę, to znajdę tych kowbojów, także trzymajcie za mnie kciuki. Ja tymczasem kończę na dziś z tym postem.
Do następnego wpisu ;*