Cześć!
Tak
jak można się było tego spodziewać (albo i nie…) wracam na
trochę do tematyki fantasy na blogu. Jak pewnie słusznie
zauważyliście, lubię pisać o fantasy, a jeszcze bardziej, szukać
obrazków do posta.
Naszła
mnie ochota, aby wzbogacić nieco blog, dodać trochę nowości.
Jak
na razie, zasłuchuję się bez reszty w chińskiej muzyce, która
wcale nie jest taka najgorsza…
Nie
rozumiem tej całej nagonki na Chiny…
Ja
rozumiem, że wszelkie produkty z Chin są sztuczne, szkodliwe i tak dalej, ale
czy taki przeciętny Europejczyk ma prawo krytykować ten kraj, skoro
nie zna w nim sytuacji gospodarczej?
Szczerze
powiedziawszy, my, w Polce, w porównaniu z Chinami nie mamy
najgorzej. Ale niestety mamy taką wrodzoną potrzebę narzekania.
Za to w Chinach z pewnością rzadziej ludzie popadają w
nałogi, ogólnie w Azji.
Jackie
Chan – kadr z 2 części ,,Zbroi Boga” - wyłapałam z netu, więc
oglądanie ciągle przede mną.
Kilku
azjatyckich chłopaków:
Niektórzy
młodzi azjatyccy chłopcy mają delikatną, prawie dziewczęcą
urodę… mi to nie przeszkadza xD
Dorastałam
w szacunku do innych narodów i ras ludzkich. Uważam, że jeden
Azjata nie prezentuje całej populacji swojej rasy, bo tak w zasadzie
nie jest.
Tak
jakoś dziwnie przemyślowo zaczęłam tego posta, ale warto się
zastanowić, czy nie oceniamy Chińczyków, jako Europejczycy zbyt
surowo.
Aktualnie
czytam ,,Śmierć w Tokio” autorstwa Franciszka Barnasia, gdzie
autor opisuje trudną sytuację kraju samurajów – Japonii – w
latach wojny.
Chłonę
ją powoli, ale naprawdę wciąga.
Jako
temat dzisiejszego posta planowałam sobie kontynuację obrazków z
wilkami – może na razie wstawię same wilki.
Obecnie
to już część piąta tej tematyki.
Mam
nadzieję, że Wam się spodoba.
Na
koniec oczywiście, ten najfajniejszy *.*
Wiedziałam,
po prostu wiedziałam, że nie nadążę z tą informacją, ale… w
zeszłą sobotę miałam przyjemność poznać nowego muzyka
tajwańskiego (co ja mam ostatnio z tym Tajwanem?? -.-).
W muzyce posługuje się pseudonimem Wu Bai.
W muzyce posługuje się pseudonimem Wu Bai.
Jego
prawdziwe nazwisko to Wu Chun-lin. Naprawdę spoko gość ^.^
Wykonuje
gatunki: blues rock, rock i hard rock. Muszę przyznać, że jest
naprawdę dobry.
Zachwycił mnie od pierwszego śpiewanego wersu…
lubię taki typ wokalny, idealny do melodyjnego rocka.
Posłuchajcie
i oceńcie sami:
W
nawiasie – tytuł piosenki po chińsku (mandaryńsku)
To
od tej piosenki zaiskrzyło *.* W tej piosence ma głos podobny do Jyrkiego
Linnankivi (grupa: The 69 Eyes :))
Bardzo
gustowny przykład tajwańskiego blues rocka. Polecam!
Tutaj też wyraźnie kieruje się nieco metalową przyśpiewką, podobnie jak w Ni Shi De Huaduo, z tą różnicą, że brzmienie bardziej rockowe.
A więc i ponadczasowe.
Uważam za rock i metal za gatunki wielce ponadczasowe.
I to jest w nich tak piękne... kto dorastał na tych klimatach, ten wie ^.^
Na
razie podlinkuję te trzy utwory – uwierzcie mi, naprawdę ciężko je
znaleźć pisząc tylko definicję za pomocą alfabetu łacińskiego.
Ale
naprawdę polecam tego wykonawcę ^.^
Na
praktykach było w miarę znośnie :P
Cały
dzień spędziłam na karczmie i pomagałam szykować obiekt dla
szkoleniowców. Nie poszło najgorzej.
Dzisiaj
planuję sobie jeszcze trochę poczytać do poduchy :P
A
jak tam u Was? ^.^