sobota, 27 lipca 2019

[*] Wielkie zmiany...

Kolejny post ze smartfona. 

Dość wczesny, bo obawiam się, że później niczego nie skleję.
Otóż tak...
Wyprowadzam się.
Przenoszę się z Konstantynowa z powrotem do Głowna.
Zawirowania w życiu prywatnym zmusiły nas do tego. Głównie dlatego, że w Głownie mamy rodzinę blisko, a w Konstantynowie nie mamy nikogo. Gdyby któraś z nas (mama albo ja) zaniemogła i jechała do szpitala (nie daj Bóg), byłybyśmy z problemem same. Z rodziną bezpieczniej.
Ja rozumiem, że z sąsiadami trzeba żyć w zgodzie. Jednak świadomość, że musiałabym ,,polegać" na tych plociuchach, które nawet nie wiedzą co to znaczy posiadać zwierzę - zero empatii, zero wrażliwości. Ja z  takimi ludźmi się nie układam, sorry.
Możliwe jest, że ludzie tutaj tacy właśnie są dlatego, że Konstantynów to wieś, niżeli miasto - uzyskał prawa miejskie w 1830, stracił w 1870 i uzyskał ponownie w 1924.

Być może kiedyś to było inne miasto.
Bogatsze w zasoby naturalne.
Piękniejsze.
Dziś jawi się jako miasto-wieś. Większość mieszkańców Konstantynowa jest ze wsi.
I oczywiście trzyma się ich największa wada: obgadywanie właśnie. Nie znoszę takich ludzi, gardzę nimi.
Nie rozumiem jak można kogoś obgadywać. Trzeba nie mieć własnego życia, żeby być takim człowiekiem.

Najważniejsze jednak, że niedługo to się skończy.
Oczywiste jest, że za pewnymi ludźmi będę tęsknić (za nauczycielami w szkole, w której się uczyłam), mimo to, miasto odbiera mi siły. Widzę to każdego dnia coraz wyraźniej. Zauważyłam nawet, że już od niedawna nie potrafię uśmiechnąć się na zdjęciu (ostatni raz uśmiechnęłam się na zdjęciu pamiątkowym ze szkoły).

Wygląda na to, że wracając w rodzinne strony, zregeneruję się psychicznie. Nie chcę już więcej kłopotów i przykrych niespodzianek.
Już teraz odżywa we mnie nadzieja, że potem będzie już tylko lepiej.
Cieszymy się razem z mamą, że teraz będzie już tylko lepiej. Musi tak być.

***

Wiem, że posty i tak nie są częste. Cóż, większość problemów objaśniłam w poprzednim poście. Nie wiem, kiedy dokładnie wszystko wróci do normy i będę mogła pisać tak, jak kiedyś.

W poniedziałek przypadają piąte urodziny bloga i pięciolecie blogowania ogólnie. Obawiam się, że niestety nie będę w stanie tego dnia ucelebrować. Smutno mi z tego powodu.

***

Wygląda na to, że to już wszystko, o czym chciałam Was poinformować. Jeszcze raz strasznie przepraszam za rzadkie posty. Jeśli mam być szczera: nie mam pojęcia, kiedy wrócę do normalnego trybu pisania.
Sama chciałabym, żeby to nastąpiło jak najszybciej. Ale niestety, nie da się pewnych rzeczy przyspieszyć. Muszą one odbyć się w swoim tempie.

Pozdrawiam ciepło wszystkich ^3^