Cześć,
słoneczka!
Wiem, że sporo czekaliście z tym postem, ale sami wiecie, co nauka i praktyki robią z człowiekiem :) Obiecałam sobie, że jeśli nie teraz go opublikuję, to nigdy w życiu :)
Dziś nadszedł ten czas, aby tu coś porozkminiać :) Zwłaszcza w tym bieżącym roku 2016-tym będzie okazja, aby podyskutować na niebanalne tematy.
Tak więc, kontynuujemy przemyślenia i burzę mózgów, a więc wkraczamy w dalszy ciąg serii Dziwnego Świata Myśli.
Dziś nadszedł ten czas, aby tu coś porozkminiać :) Zwłaszcza w tym bieżącym roku 2016-tym będzie okazja, aby podyskutować na niebanalne tematy.
Tak więc, kontynuujemy przemyślenia i burzę mózgów, a więc wkraczamy w dalszy ciąg serii Dziwnego Świata Myśli.
Dzisiaj
obmyśliłam zupełnie nowy, ale zapewne nie obcy Wam temat.
Jak
mówi tytuł, traktuję tutaj marzycielstwo i kwestię tego, czy nam
pomaga.
Czy
warto być realistą, czy marzycielem.
Ogółem,
czy bycie marzycielem/marzycielką wpływa na nasze życie w jakiś
sposób, czy coś w nim zmienia.
Oczywiście
nie mam nic przeciwko realistom, ale uważam, że mimo wszystko bujna
wyobraźnia czasami jest skuteczniejsza w pokonywaniu przeszkód
życiowych, niż realistyczne podejście do życia. Mimo wszystko,
ten, który posiada na dość bujną wyobraźnię, może spełnić
swoje postanowienia nieco prędzej niż realista. Powodem jest to, że
taki marzyciel nie błądzi do celu po trupach, a stale próbuje
czegoś nowego, własnego i niepowtarzalnego.
Wiadomo,
że marzenia ubarwiają życie i bez nich wszystko byłoby szare i
monotonne, chociaż wiadomo, że nie wszystkie marzenia są możliwe
do spełnienia – warto je posiadać, bo mają ogromną moc.
Jeśli
wiara istnieje, to muszą istnieć i cuda, tak samo jak marzenia i
sny.
Bo
to właśnie one kolorują nasze życie, i może tego na codzień nie
dostrzegamy, one żyją w naszym sercu, i pozwalają nam
optymistycznie patrzeć na świat, dzięki czemu nie ulegamy
nieustannym drwinom ze strony zazdrosnych ludzi i nie bierzemy do
siebie tego, co mówią o nas (najczęściej za naszymi plecami, bo
są zazdrośni o coś, czego oni nie mają, a my czasami posiadamy,
nie zdając sobie z tego sprawy).
Marzenia
mają różnorakie kształty, i to ludzkie umysły nadają je
zależnie od potrzeby – czasami są to marzenia o wspólnych
wakacjach, oddanych przyjaciołach, czy szczerej miłości (jak to
się mówi) po grób.
Jedno
jest pewne; ludzi jest wiele, a każdy posiada swój własny,
osobisty akwen marzeń, bo każdemu jest w danym momencie potrzebne
coś innego. Czasami to, co najmocniej pragniemy odzwierciedla się w
naszych snach i często na jawie nie zdajemy sobie sprawy, iż to
była ta właśnie rzecz, która by nas osobiście uszczęśliwiła.
Jednak
od nas samych zależy, czy będziemy realistami, czy marzycielami –
niezależnie od tego, co mówi nasz horoskop, o ile w horoskopy
wierzymy. Marzenia z pewnością są naszą ukrytą siłą duchową,
dzięki czemu mamy po co żyć, i o co walczyć. Jeśli jesteśmy
doświadczeni przez sukces, możemy być pewni, że następnym razem,
też nam się coś powiedzie. Kluczem jest to, aby się nie zrażać
porażkami i próbować do skutku.
Nawet
jeśli inni nie potrafią w nas wierzyć – wierzmy w samych siebie,
nie oglądajmy się na drugich ludzi, bo to my jesteśmy strażnikami
naszych pragnień, i nikt nie ma prawa nam ich odebrać.
Wiarę
w marzenia obudziło we mnie wielu artystów – bo to oni dzięki
swoim wielkim sercom i dobroci kierowanej w stronę fanów, mają
zaszczyt okazać, że nieważne jest to, ile marzeń posiadasz –
ważne jest to, czy pragniesz je spełnić.
Wiem,
że mimo iż staram się myśleć pozytywnie zdarzają mi się takie
dni – jak każdemu – że cały mój ,,mechanizm myślenia” jest
nastawiony na ,,nie”. Staram się naturalnie z tym walczyć za
pomocą muzyki artystów, którzy mają w sobie dużo pozytywnej
energii i potrafią ją przekazać nie za pomocą jęku, krzyku, czy
mamrotania, a za pomocą śpiewu, płynącego prosto z serca – jak
zapewne wiecie i czytaliście poprzednie posty (szczególnie te
oznaczone kategorią Rewolucje muzyczne), możecie teraz zauważyć,
iż przeżyłam bezbolesne rozstanie z takim dennym graniem, typu pop
z MTV i Eska (wiecie, o co chodzi?). Wiem, że musiałam do takich
rzeczy dojść sama w ciągu wielu miesięcy i wydaje mi się, że im
więcej piszę tutaj postów, tym dojrzalej patrzę na świat dookoła
mnie.
Nie
należy za to obwiniać nikogo, gdyż każdy dorasta we własnym,
indywidualnym tempie.
Póki
co, nie przejmuję się wiekiem, i nie porównuję go z innymi. Ważne
jest to, że to wszystko osiągnęłam dzięki blogowaniu i dzieleniu
się z Wami moimi największymi pasjami.
Mimo
to, jestem marzycielką i nie przejmuję się zbytnio (czasami)
realiami. Najgorszą rzeczą w życiu jest według mnie monotonność,
ta sama szara strefa, ten sam biały chleb na śniadanie, czy
zmuszanie się do czytania tej samej książki w następnym miesiącu.
Kluczem
jest ciągle próbować coś nowego, chociaż niektóre rzeczy wolę
pozostawiać na swoim ,,starym” miejscu.
Jednak
zmiany są potrzebne. Są kluczem do motywacji ^.^
Mam
nadzieję, że pościk Wam się podobał i zechcecie nastukać o nim
parę zdań ;) Nie krępujcie się!
Pozdrawiam
;* ;*
Ja tam jestem marzycielem i niepoprawnym optymistą. Ciężko byłoby mi żyć, gdybym był inny...
OdpowiedzUsuńJa również jestem marzycielką (wiecznie z głową w chmurach :D) i uważam, że to rzeczywiście pomaga w życiu. Zawsze, gdy przychodzą chwile smutku i zwątpienia, można wspomóc się swoim własnym optymizmem i myślami, że kiedyś przecież musi być lepiej :) Jestem pewna, że bez tego marzycielstwa i spontaniczności życie byłoby o wiele nudniejsze. Pozdrawiam :) /Klaudia
OdpowiedzUsuń