Hej Kochani!
Mam szczęście do pisania :)
Poprzednim razem stanęliście przed moim wierszem, a teraz kontynuuję serię przemyśleń.
Mam szczęście do pisania :)
Poprzednim razem stanęliście przed moim wierszem, a teraz kontynuuję serię przemyśleń.
Stajecie
zatem przed drugim oficjalnym, zaszczytnym postem z nowej serii.
Wiem, że przerwa była znacząco długa, ale nie obawiajcie się - postaram się jakoś to ogarnąć, o ile seria Wam się podoba. Poprzedni post z serii umieściłam w kategorii obok stronki wyjaśniającej tematykę bloga.
Wiem, że przerwa była znacząco długa, ale nie obawiajcie się - postaram się jakoś to ogarnąć, o ile seria Wam się podoba. Poprzedni post z serii umieściłam w kategorii obok stronki wyjaśniającej tematykę bloga.
Tak
więc, jak wskazuje tytuł odcinka serii, podzielmy się w nim
spostrzeżeniami na dany w poście temat.
Temat na ten post obejmuje kwestię albumu muzycznego znanego Wam dzięki temu blogowi artysty. Nie ukrywam wcale mojej fascynacji do jego twórczości, zarówno aktorskiej, jak i muzycznej, ale skupmy się bardziej na tej drugiej.
Kwestią tych przemyśleń jest powiązanie tematyki albumu (ich tekstów) ze światem katolickim.
Ogółem fraza ,,dom schronienia" mi osobiście kojarzy się z mogiłą, czyli miejscem schronienia ciała znękanego cierpieniami przedśmiertnymi.
Wiem oczywiście, że istnieje wedle wiary katolików i chrześcijan jeszcze dusza, lecz ona kojarzy mi się bardziej z bramami Nieba, niż mogiłą.
Temat na ten post obejmuje kwestię albumu muzycznego znanego Wam dzięki temu blogowi artysty. Nie ukrywam wcale mojej fascynacji do jego twórczości, zarówno aktorskiej, jak i muzycznej, ale skupmy się bardziej na tej drugiej.
Szerzej
mówiąc, chodzi tu o album Jima z 2006 pt. House Of Refuge.
Na
polski przetłumaczając brzmi on Dom schronienia.Kwestią tych przemyśleń jest powiązanie tematyki albumu (ich tekstów) ze światem katolickim.
Ogółem fraza ,,dom schronienia" mi osobiście kojarzy się z mogiłą, czyli miejscem schronienia ciała znękanego cierpieniami przedśmiertnymi.
Wiem oczywiście, że istnieje wedle wiary katolików i chrześcijan jeszcze dusza, lecz ona kojarzy mi się bardziej z bramami Nieba, niż mogiłą.
Co
prawda, tylna okładka płyty przedstawia kaplicę, to jednak przód
płyty sprowadza się do mogiły. I tak to obejmuje jeden temat, od
którego społeczność – a przynajmniej jej spora cząstka - stale
ucieka. Po natomiast głębszym zastanowieniu się, dochodzimy do
wniosków wręcz zaskakujących (zresztą, pan Byrnes lubi zaskakiwać
fanów, wiem to nie od dziś).
Otóż,
każdy wie, o co chodzi w katolicyzmie, między innymi dlatego, że
sama Polska jest w większości katolicka. Stany Zjednoczone Ameryki
również zaliczają się do tej grupy, i co ciekawe, jest to
największa wspólnota religijna w tym kraju.
Do
czego zatem zmierzam?
Co
ma wspólnego album muzyczny z katolickim motywem śmierci?
Jak
się później okazuje, bardzo wiele.
Teksty
utworów tego albumu w dużej mierze nawiązują do głębokiej wiary
w życie pozagrobowe i szacunek do śmierci – śmierć zatem
powinna być dla nas czymś naturalnym, tak samo jak narodziny, bo w
końcu każdy z nas zejdzie z tego świata, aby przekazać swoje
miejsce komuś innemu.
Możemy
zatem wywnioskować, że artysta chce nam w swoich piosenkach
przekazać, abyśmy się nie bali śmierci i żebyśmy byli na nią
gotowi, gdy przyjdzie na nas czas.
Biorąc
pod uwagę, że ma już swoje lata, a że wciąż ma siłę
występować (co świadczy o jego dbałości o siebie), jego utwory
mają za zadanie łączyć nas, jako ludzi, a nie czynić z nas
rozszalałym stadem bezmyślnych istot mylnego pochodzenia, jak to
robi współczesna muzyka rozrywkowa.
Co
poza tym?
Ogółem,
cała ta idea nazwania tak albumu była jak najbardziej trafna, mimo
iż on sam ma parę lat, albowiem został wydany w roku 2006.
Mimo
wszystko, album kilka miesięcy bodajże po wydaniu doczekał się
wynagrodzenia – Nagrody Juno.
Nie
odsłuchiwałam niestety całego albumu, ale przysięgam to nadrobić
^^.
Zatem…
wracając do tematu albumu…
Jak
już wspominałam, polski tytuł albumu brzmi Dom Schronienia,
i może i oznacza rzeczywiście kaplicę, bo raczej grób nie kojarzy
mi się ze schronieniem od cierpień agonii. Ogółem dom
schronienia, taki, jaki jest przedstawiony na okładce House Of
Refuge, jest raczej harmonijnym miejscem spoczynku, gdzie wszelkie
troski opuszczają umysł i ciało człowiecze.
Zatem
omówiliśmy właściwie ostatnią część tematu.
Co
się tyczy do ,,Didn't It Rain” - jest to utwór z tego albumu.
Tytuł
oznacza tyle co ,,Czy to nie deszcz?” i jest swojego rodzaju perłą
w tym albumie, ale jak już wspominałam, cały album został
nominowany do nagrody.
Właściwie
w tym albumie większość piosenek Jim Byrnes nagrywa wraz z
czarnoskórym trio bluesowym, The Sojourners.
Wszyscy
czterej panowie spisali się zaskakująco dobrze. Oczywiście jest
też więcej piosenek w wykonaniu czwóreczki również w młodszym
albumie pt. My Walking Stick z 2009.
Sam
utwór mi osobiście kojarzy się z oczyszczającym duszę deszczem.
Piosenka
jest jak najbardziej rytmiczna, jeśli nie taneczna – jak na moje
gusta. Po prostu dobrze jest jej posłuchać dla relaksacji, chociaż
na załączonym wideo z występu na żywo, jeśli ma się poczucie
rytmu, można spokojnie zatańczyć nawet ustalony układ.
JIM
BYRNES FT. THE SOJOURNERS – DIDN'T IT RAIN? (LIVE)
Mimo
wszystko, uważam że nagranie studyjne jest lepsze. Jak zresztą
większość piosenek można ściągnąć z mp3freex.com, jakby kogoś
interesowało… ^.^
Jednak
doceniam starania Jima i czarnoskórej trójcy, bo jak zwykle
zresztą, takie wykonania są najlepsze.
Pokazuje
w ten sposób, że różni ludzie, niezależnie od rasy, spod której
się wywodzą, potrafią się zgrać.
Zresztą,
nie można się temu wcale dziwić, że i The Sojourners specjalizuje
się w bluesie, bo jak przeczytamy historię tego gatunku, dotrze do
nas, iż narodził on się poprzez wieloletni rasizm i dręczenia
Murzynów.
Teraz,
niezależnie od koloru skóry wszyscy powinniśmy być sobie równi,
mimo to nadal spotyka się rasistów nienawidzących ,,odmieńców”.
I tu kłania się tekst Depeche Mode ,,People Are People”...
No
ale poprzez to zahaczyłam o więcej tematów, niż to było
planowane, ale cóż… macie za to otwartą dyskusję.
Pozdrawiam
słonecznie ^.^, także jesienią.
Nie lubię zbytnio myśleć o śmierci tymbardziej, iż ostatnio odeszła ode mnie bliska mi osoba :/ Czasami jednak zastanawiam się ile osób zjawiłoby się na moim pogrzebie. Wiem, że takie przemyślenia do nikąd mnie nie zaprowadzą. Trzeba żyć i nie myśleć co będzie kiedyś tylko co dzieje się teraz :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Nie znam tej muzyki, ale podoba mi się, że potrafiłaś znaleźć taki ukryty sens w muzyce, zwłaszcza, że lubię tematykę śmierci, bo jest taka refleksyjna i wgl.
OdpowiedzUsuńTa pierwsza grafika mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńi przyznam, że nie słyszałam nigdy o tym artyście, może kiedyś posłucham z ciekawości jego twórczości :)
To brzmi bardzo ciekawie, super gdy w muzyce ktoś potrafi odnaleźć coś więcej niż samą muzykę. Widzę, że w tej konkretnej poruszane są niezwykłe tematy.
OdpowiedzUsuńhttp://zadumam.blogspot.com