Witam
kochani po małej przerwie!
Myślę,
że pora na jakiś post tutaj, a jestem pełna nadziei, że to, co
tutaj wstawię, Wam się spodoba.
Na
początek jednak chciałabym podziękować za ponad 400 komentarzy :)
Cieszy
mnie niezmiernie, że dajecie mi powody na prowadzenie bloga.
Czuję,
że ten rok będzie owocny.
Otrząsnęłam
się z melancholii, jaka mnie nawiedzała z powodu praktyk; okazało
się, że w Nagawkach zatrudniono nową panią sprzątaczkę (ja
nadal jestem praktykantką), a poprzednia, z którą pracowałam od
września, nie jest obecna w skansenie już prawie dwa tygodnie.
Jednak
muszę przyznać, że pani, która do nas doszła od piątku 23.10
(licząc od mojego przyjazdu, mówiła natomiast że jest tutaj –
tzn. w skansenie – dopiero trzeci raz) sprawuje się lepiej.
Jakieś
cztery tygodnie temu strasznie się zraziłam do pani Ewy z tego
względu, że nie pokazywała mi i nie objaśniała nic, czego mogę
się nauczyć, tylko wszystko robiła sama, a mi kazała być
obserwatorem – a potem miała pretensje że nic nie robię. A ja
jestem taka, że aby się czegoś nauczyć, muszę spróbować czegoś
po kilka razy, abym potem sama to zrobiła.
W
czwartek musiałam sprzątać z panią Anią, która jest
recepcjonistką, więc musiała ją zastąpić pani Justyna, która
zazwyczaj zajmuje się organizowaniem przyjęć. Musiał też ktoś
zostać na stajni, aby wypuścić na wybieg konie, obsłużyć w
karczmie klientów (których na szczęście dla nich było niewiele)…
Mimo
pozorów, skansen w Nagawkach to ogromny teren, który składa się z
kilku obiektów, w których są oczywiście pokoje dla gości
(najczęściej dwuosobowe).
Jest
tam recepcja, kawiarenka i herbaciarnia, stajnia, karczma, oraz dwie
sale weselne zawarte w osobnych obiektach, zresztą – wszystkie te
pomieszczenia dzielą się na osobne obiekty.
Jak
podkreślałam, jest to duży teren i nawet ja nie potrafię Wam
umiejętnie wytłumaczyć składów tych wszystkich obiektów –
tyle tego jest. I to jeszcze we wsi.
Jak
ktoś chciałby tam się zabrać w jakiś ,,dłuższy weekend” to
szczerze polecam :)
Muszę
przyznać, że musi być tam szczególnie pięknie na wiosnę, a ja
tam trafiłam na jesień, niestety… a chciałam zrobić zdjęcia z
żywca ;(
Ale
cóż.
Nie
wiem, czy w wakacje też będę musiała tam jeździć, ale sądzę,
że jakoś to będzie. Póki co, nie chcę się martwić na zapas,
nie wiem tylko, jak będzie zimą, która pomału kieruje swoje kroki
w naszą stronę…
Na
razie mamy niezbyt piękną jesień i chwilami bardzo mroźną.
Ogółem
jak na razie jest maleńka poprawa :)
Niedługo
preferuję post z jakimiś artystycznymi (nie mylić z graficznymi)
prackami :)
Ten
post jest dosyć luźny, ale za to nieco weselszy od jakiegokolwiek
ględzenia bez sensu :)
Pozdrawiam
Was ciepło!
No powiem ci, że w fajnym miejscu masz praktyki :) Chętnie bym się tam kiedyś wybrała, bo lubię skanseny :) Życzę ci dogadania się z panią Ewą i owocnych praktyk :) Pozdrawiam! /Claudie
OdpowiedzUsuń