piątek, 13 maja 2016

Sprawy osobiste Dziwnego Świata (Official Note #26): Pobyt w Konstantynowie Ł., duużo wrażeń i... czekanie na nową/starą baśń (,,Księga Dżungli” 2016)

Zhuwei hao*, Kochani!


* cześć! po chińsku. Zwrot ten kierowany jest do większej liczby osób. Natomiast powitanie do jednej osoby brzmi ni hao!

Przez ten tydzień nie było żadnego posta. Jeszcze trochę, aby stuknęły dwa tygodnie...   
Spowodowane było to ogólnym zawirowaniem w moim życiu, chociaż nie mówię, że postanowiłam sobie blogować co dwa-trzy dni. Wiem, że jak człowiek jest skupiony na tysiącach rzeczach naraz (pomijając bloga), dosłownie nie wie, za co się brać, i co do czego dopasować. Tak więc posty zrobiły się odrobinę nieregularne.
Ja przez pewien czas, dosłownie nie wiedziałam w co wsadzić ręce, tak dużo było wrażeń przez tą długą majówkę. Trochę miasta zwiedziłam, ale ja liczę na więcej :)

 Pewnie jesteście ciekawi wrażeń?
 Miasto wydawało mi się z początku metropolią, chyba przez to, że sąsiaduje z ogromną Łodzią. Wygląda na to, że kontynuuję wrażenia mieszkania w kamienicy, a trzeba wiedzieć, że to już drugie mieszkanie w kamienicy w moim życiu. Moja babcia, u której się zatrzymałam, mieszka w blokach, więc jakaś różnica być musi. Teraz wiem, że wolę kamieniczkę od bloków.

Widok z Konstantynowa Ł. Kościół w głębi będzie mi wskazywał drogę do domu :)

Jakiś czas temu byłam w konstantynowskiej bibliotece i, naprawdę powiem Wam, iż byłam zachwycona. Trafiłam tam na dwa moje ulubione działy tuż obok siebie – fantastyka-s-fi i historia. Po prostu bajka!
Najwięcej książek historycznych było o Łodzi, lecz o Europie i takich typowo turystycznych też było niemało. Nawet było co nieco o Azji i Skandynawii.

Wiedziałam, że prędzej czy później wrócę na ten dział. Ja wybrałam sobie trzy książki, a mianowicie:

Z DZIAŁU FANTASTYKI:

Marek Oramus - ,,Trzeci najazd Marsjan” 
Wydawnictwo: Media Rodzina 
2010

 
Z DZIAŁU KSIĄŻEK HISTORYCZNYCH:


Franciszek Bernaś - ,, Śmierć w Tokio” 
Wydawnictwo: Instytut Wydawniczy Związków Zawodowych 
Warszawa 1989

Tadeusz Cieślak - ,,Historia Finlandii” 
Wydawnictwo:  Zakład Narodowy im. Ossolińskich 
1983

Nie ukrywam, że bardzo chciałabym przeczytać też mitologię skandynawską, toteż ,,Historia Finlandii” od razu wpadła mi w oko. Co więcej, czytałam też ,,Historię Rosji” Ludwika Bazylowa jeszcze podczas pobytu w Głownie. Obie te książki są spod tego samego wydawnictwa.
Miałam też nadzieję, znaleźć coś o historii Chin (ostatnio obejrzałam ,,Zbroję Boga” z Jackie'em Chanem – to dlatego, ale też chrapkę na taką książkę mam od obejrzenia ,,Małego wielkiego wojownika” - właściwie, to mam na to chrapkę od zawsze, tylko przez ten film z mistrzem ta ochota mi się wzmocniła ^,^)

Która z tych książek jest najgrubsza?
,,Trzeci najazd Marsjan” - liczy 392 strony. Co prawda, nie miałam pojęcia, że mierzę się z serią, ale trudno. Poprzednie części może uda mi się nadrobić.
Najcieńsza jest ,,Śmierć w Tokio” - opowiada, sądząc po wstępie, o burzliwej historii Japonii w okresie wojen światowych z Hitlerem i jemu podobnymi dziadami.
Największym zaskoczeniem było dla mnie, że natrafiły mi się na tak zwany ,,pierwszy ogień” książki, napisane przez Polaków.

Już nie mogę się doczekać lektury jednej z nich!

Po przeczytaniu ewentualnie sformuuję Wam, czy warto na nie polować, czy nie.


Pobyt w Konstantynowie przysporzył mi też nowego idola muzycznego, którym się zafascynowałam dzięki Jackie'emu Chanowi, a konkretnie piosence, którą panowie razem wykonują.
Idolem tym został Emil Chau.

 Jego prawdziwe nazwisko to Wakin Chau. Jest z pochodzenia Tajwańczykiem.


Z ciekawości przejrzałam jego dyskografię (śpiewa w języku mandaryńskim, czyli chińskim tradycyjnym można rzec) i muszę przyznać, iż byłam mile zaskoczona jego świetnym angażem i emocjonalnością jego utworów. Kocham takie emocjonalne kawałki...

     Nie mogłam się oprzeć tej gitarze... 

Jedna z jego piosenek (solo), które skradły moje serce i sprawiły, że wyemigrowałam muzycznie na długi czas do Chińskiej Republiki Ludowej...

EMIL CHAU – HUA XIN
 

Jak się okazuje, warto być ciekawym świata, ale nie tylko muzycznego :)
Obecnie mam na telefonie 19 utworów Jackie'ego i 6 kawałków Emila. Polecam gorąco ich muzykę! Muszę przyznać, że od słuchania Jackie'ego i Emila szybko przyzwyczaiłam się do języka chińskiego. Uważam go za bardzo melodyjny język, a fakt, że jest naszpikowany emocjami, jak większość azjatyckich języków, nikogo nie powinno dziwić. 

Niewykluczone, że wkrótce podzielę się z Wami resztą ich utworów, które wstąpiły na mój telefon i wzbogaciły moje gusta muzyczne :)

Powiem Wam szczerze, iż jaki utwór Jackie'ego czy Emila nie znalazłam, był zatytułowany po angielsku, jednak ja – tradycjonalistka, jeśli chodzi o języki – na biegu zaczęłam szukać chińskich tytułów tych utworów. I znalazłam :)

Jestem taka, że jak się czymś zafascynuję, to się wkręcę całkiem nieźle :)
Poniżej, link do piosenki, dzięki której zafascynowałam się Emilkiem... :)


Piosenkę tą wypatrzyłam całkiem przypadkowo na godzinie wyrównawczej w szkole. Zakochałam się w niej i wiedziałam, że muszę ją mieć! 

Po długich poszukiwaniach znalazłam ją na mojej ulubionej stronie do pobierania muzyki – mp3freex.com. Została wykorzystana do soundtracku ,,Chińskiego Zodiaku” - trzeciej części serii ,,Zbroja Boga” - dlatego też w klipie macie przyjemność widzieć sceny z filmu. 

Ci, którzy czytają Dziwny Świat od dawna, to wiedzą, że jestem bardzo kochliwa jeśli chodzi o muzykę ^,^ 
Wiem, że z ogłaszaniem nowości (szczególnie muzycznych) na blogu zwyczajnie nie nadążam, bo jestem taka jakby ,,poszukiwaczka przygód {muzycznych}" - nie ma dnia, w którym bym nie miała słuchawek na uszach, ani nie szukałabym w Internecie nowych artystów muzycznych, albo przynajmniej grzebała w ich dyskografii...

Taka już jestem...



Na razie mam za sobą część pierwszą ZB, która była nakręcona w 1987. A propos Chau: podoba mi się imię Emil :)

Muszę przyznać, że tegoroczna naciągana majówka była dla mnie megaekscytująca. Można powiedzieć, iż jestem zadowolona.



Mam nadzieję, że tegoroczne wakacje w nowym miejscu będą tak samo pełne wrażeń, jak ta majówka – zrozumiałam bowiem, że w małym mieście, jest mało atrakcji, chociaż nie wykluczę na czas wakacji jakiś pobyt w ,,moim domu”. W końcu rodzinę też trza odwiedzić :)

Muszę przyznać, że zaklimatyzowałam się już po 3 maja (wyjechałam do Konstantynowa w piątek 29 kwietnia). Na razie znam mało uliczek, ale podczas dwóch upragnionych miesięcy myślę, że poznam miasto w całości. Dyrekcja szkoły wie, że miałam ten wyjazd w planach, więc myślę, że przyjmą pod uwagę moją zaistniałą sytuację.

Tymczasem zamierzam nadrobić czytanie Waszych postów, i mam nadzieję, że mi się to uda. Tak jak podkreślałam w poprzednim poście, zamierzam nadgonić serię postów Artist's World.
Mam nadzieję że posty, jakie do niej przydzielę, spodobają Wam się.

Tymczasem ja czekam z niecierpliwością na możliwość obejrzenia najnowszej ,,Księgę Dżungli”, która weszła do kin 15 kwietnia. Niespodzianką jest fakt, iż była mocno wzorowana na Disneyowskiej produkcji z 1967. Ciekawa jestem, czy długo trzeba będzie czekać na możliwość pobierania filmu z dubbingiem. Dlatego też spotkaliście się z cudownym kadrem z Mowglim i Matką Wilczycą Rakshą. A przynajmniej domyślam się, że to jest Raksha :) Ja osobiście z Wilczego Plemienia ubóstwiam Akelę i to z Disneyowskiej animacji z '67, jak i jego książkowy pierwowzór. 

    Akela z najnowszej Księgi. Piękny, nie uważacie? 
   
    Przypatrzcie się dobrze, o Wilcy!

Książkę czytałam i najbardziej wzruszył mnie moment jego śmierci na kolanach Mowgliego – niczym wierny pies na kolanach swego pana...
Gorąco polecam książkę, tak samo jak disneyowską ekranizację z 1967. Wiem oczywiście, że powstało ich więcej, a z fabularnych ekranizacji najbardziej wpadła mi w pamięć ta, nakręcona w '94. Tutaj Mowgliego gra Jason Scott Lee.



Ładny chłopaczyna, nie uważacie?  

Post ten jest dość długawy, lecz zawarłam w nim wszystkie moje wrażenia i przemyślenia z mojej długiej majówki!
Mam nadzieję, że moje naturalne rozpisywanie się (zawsze to robię, gdy myśli i niedawne przeżycia rozsadzają mi głowę) Wam nie przeszkadzało.

Moje samopoczucie można określić mniej więcej tak:

Istny tajfun nowości... Już mnie zmiotło z powierzchni Ziemi...

Dzisiaj wróciłam do Głowna i na poniedziałek wznawiam życie szkolne ^.^
 Ściskam Was tak mocno, jak potrafię, Kochani, i do następnego posta!

5 komentarzy:

  1. Jeej, nauczyłaś mnie nowego zwrotu po chińsku, dziękuję! Jeszcze tony możesz podawać XD Tak, uczę się chińskiego ^^
    Witaj zodiakalna bliźniaczko- też jestem z roku szczura :)
    I ach, ile dobrej muzyki, filmów i książek, muszę tu wpadać częściej :)
    Fajnie śpiewa ten Tajwańczyk i cieszę się, że po mandaryńsku- można się osłuchiwać.
    Mitologię skandynawską polecam, czytałam. Fajna jest książka "Heroje północy" Jerzego Rossa- nie dość, że cała historia skandynawskich bogów opisana- od powstania świata do Ragnaroku, to jeszcze oprócz tego druga część z innymi opowieściami i legendami północy. Ogółem to bardzo przyjemnie się czyta, takim lekkim językiem napisana- polecam.
    Jason Scott Lee- awww xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Mówisz o chińskim tradycyjnym (mandaryńskim) czy kantońskim? Trzeba wiedzieć, że język chiński trzeba raczej traktować jako grupę języków ^,^ Jednak Emil Chau śpiewa tą piosenkę zdecydowanie po mandaryńsku. Na pewno wstawię do następnych postów kolejne jego piosenki, zresztą nie tylko :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, ale mówiąc "chiński" miałam na myśli mandaryński- taki skrót myślowy :D
      Super :)

      Usuń
  3. Wow, ileż różnych wątków! A skąd zainteresowanie językiem chińskim?
    Dobrze, ze zapisujesz swoje przemyślenia i ulotne wrażenia, to bardzo ciekawe :-)
    Pozdrawiam:-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Cóż, mogę śmiało winić za to Jackie'ego ^.^ Ale też ze względu na to, że fascynuje mnie kultura chińska.
    Również pozdrawiam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń

* Każdy Twój komentarz jest dla mnie wsparciem i motywacją. Każdy Twój komentarz uświadamia mnie w przekonaniu, że to, co robię, nie schodzi na manowce :)

** Komentarze muszą być pisane cywilizowanym językiem, z szacunkiem do Stwórczyni Bloga - nie chcę jednak widzieć tu pokemonów i ich kumpli.

*** Staraj się aby Twoje komentarze były bardziej rozwinięte i nie ograniczały się do słów ,,Ładne obrazki/Cudny blog/Ładny blog”.

**** Jeśli trafiłeś tu tylko po to, aby się reklamować spamem, radzę porzucić ten pomysł - nie licz na to, że nabiję Ci statystykę. W moich zasadach blogowania liczy się uczciwość.

***** Zdarza się, że odpowiadam na Wasze komentarze. Może wywiązać się fajna dyskusja :)