Zhuwei
hao, Kochani!
* Cześć
po chińsku (mandaryńsku) jakby kto jeszcze nie wiedział ^.^
To
drugi post tego dnia, lecz, wedle obietnicy, już z opracowaną
galerią.
W
poprzednim poście bowiem chciałam zaznaczyć, że mimo przerwy nie
,,umarłam” na blogu i nadal go będę prowadzić.
Nawet
we wakacje.
Jeszcze
nie wiem, jak mi się ułoży harmonogram wstawiania postów w te
dni, ale to się jeszcze zobaczy.
Piszę
tenże post na naprawdę kozackim luzie ^.^
Przez
ten długi czas mojej nieobecności nazbierało się naprawdę sporo
nowości.
I
znowu wpadłam w sidła azjatyckiej muzyki – w efekcie czego
odkryłam nowego artystę – znaczy się, nie takiego na serio
nowego, w sensie że z mojego rocznika, czy może obracający się w
klimatach obecnej muzyki popularnej.
Nic
z tego!
Jest
to rockowiec, do jasnej ciasnej!
I
jest to nie byle kto.
Jest
to Cui Jian (wym. cu-i cjan), określany przez wielu krytyków
muzycznych za ,,ojca chińskiego rocka”. Urodził
się w Pekinie, a nagrywa od 1984. Odkryłam
jego postać na Wikipedii w dn. 2 czerwca b.r.
Pisałam
Wam kiedyś, że z nowościami muzycznymi, po prostu nie nadążam,
bo ciągle coś w Google'ach grzebię?
Muszę
przyznać, że jego muzyka opiera się nie tylko na typowym
alternatywnym rocku,
ale też jest to miks innych gatunków, np. jazzu (gra na trąbce i
gitarze), rapu oraz punku
i chińskiej muzyki ludowej.
Mieliście
rację, wkręciłam się w azjatycką muzykę.
Ale
właśnie dzięki niej odczułam powiew świeżości, jakiej mi
brakowało.
Bo
ileż razy można słuchać angielskojęzycznych piosenek? Fakt,
można się od nich oderwać dzięki kapelom z Finlandii, takim jak
Kilpi, czy Hevinkelium, ale to nie wystarcza. Nie w moim przypadku ^,^
Trzeba
poszerzać horyzonty. Dzięki temu ma się bogate gusta muzyczne i o
to właśnie chodzi – o rozwój samego siebie, dla samego siebie.
Spełnianie marzeń! ^.^
Wstawię
Wam zatem tą galerię, a potem sporządzę playlistę z Cui Jianem w
roli głównej.
Gotowi?
I
oto przed Państwem, Cui Jian w pełnej krasie!
Na YouTube piosenki są zatytułowane po angielsku.
CUI
JIAN – YIWU SUOYOU (NOTHING TO MY NAME)
Niniejsza
piosenka ma pewien wydźwięk historyczny. Jest to największy
przebój Cui z 1986 roku. To od tej piosenki wszystko się zaczęło...
I pomyśleć, że ja, Europejka, zakocham się w kolejnym (już czwartym) azjatyckim muzyku tuż obok Jackie'ego, Emila Chau i Wu Bai'a. Ta piosenka jest czymś pięknym...
CUI
JIAN – JIA XING SENG (FAKE MONK)
Ta
piosenka ma w sobie coś… tajemniczego?
Zapewne
tak.
Kojarzy mi się ona z świątynią, nad którą czuwa Long,
czyli Smok, tak znany w chińskim folklorze.
CUI
JIAN – XIN CHANGZHENG (ROCK
& ROLL ON THE NEW LONG MARCH)
Utwór
bardziej na luzie, do tańca. Słychać tutaj wyraźnie radosną,
prawdziwie jazzową trąbkę.
CUI
JIAN – BU ZAI YANSHI (NO MORE DISGUISES)
Wiecie
doskonale, że fascynuję się Azją, a Chinami w szczególności,
toteż od odsłuchania mojego pierwszego jego utworu – czyli
Yiwu suoyou, wiedziałam, że będę uwielbiać jego postać!
Swoją
przygodę z jego muzyką rozpoczęłam od albumu Rock & Roll On
The New Long March.
Bardzo mnie zaintrygowało, że okładka tej
płyty jest bardzo podobna do okładki książki Roberta Gravesa –
Ja, Klauduisz.
Mam
nadzieję, że zmieniliście na lepszą swoją dotychczasową opinię
o azjatyckiej muzyce rozrywkowej. Pamiętajcie, jednak: w rocku nie
ma miejsca na piskliwy głos lolity ~.^
Mam
nadzieję, że post i urozmaicenie Wam się podobał, toteż
zapraszam do dzielenia się opinią!
Pozdrawiam
cieplutko!
Nie dziwię się, ze nudzi cię muzyka anglojęzyczna. Ja tez na obecnym etapie mam jej dość (ile można słuchać w kółko Nirvany....) Tyle że ja zaczęłam fascynować się polską muzyka, bo ogólnie fascynuje mnie kultura naszego skromnego kraju :D Oczywiście jak usłyszałam o piosence ,,historycznej" to zabrałam się zaraz za nią. Brzmi jak czołówka jakiegoś filmu....Ale to jest obiektywnie dobre. Wierzę, ze istnieje sztuka obiektywnie piękna, taka, która każdego musi ruszyć. Ta piosenka właśnie taka jest. Strasznie zalatuje wschodem, ale nie tak jak rosyjski rock, to jest raczej wschód sentymentalny, daleki, cichy i jednocześnie emocjonalny. Naprawdę zacne, jednym słowem.
OdpowiedzUsuńMnie nudzi się nie tyle muzyka anglojęzyczna co styl popowy, wykonywany pod publikę, nie mający większego sensu, przynajmniej ja tak to czuję i nawet polscy wykonawcy mnie przez to denerwują. Dlatego poszłam bardziej w stronę rocka oraz zwykłej muzyki instrumentalnej - przy tej bardzo łatwo się zrelaksować i wena dość szybko przychodzi.
OdpowiedzUsuńPozdro.
https://dziennikidestiny.blogspot.com/
O, pioseneczki do przesłuchania! Akurat szukam teraz fajnych pisenek/wykonawców, a więc każda nutka dobra :D
OdpowiedzUsuńJutro robię zdjęcia do posta więc pojawi się on jutro/pojutrze Serdecznia zapraszam!
freenagers.blogspot.com