Hej,
Kochani!
Piszę
ten post z doskoku, gdyż zorientowałam się, że zrobiłam sobie
już dostateczną przerwę :)
Postanowiłam
ożywić bloga, i powrócić trochę do tematyki legend i mitów. A
jednocześnie zahaczyć o Azję (co ja mam z tymi Azjatami?! >,<).
Tematyką
dzisiejszą będą jedne z postaci z japońskiej mitologii, a
mianowicie Kitsune. O tych stworzeniach pisałam już wcześniej (dla
przypomnienia, zajrzyjcie Tutaj).
Ponadto,
zauważyłam, że od początku roku 2016 robię sobie na blogu
znaczne przerwy. Jest to w zasadzie dobre dla pozbierania myśli z
życia prywatnego, a szczególnie szkolnego.
Praktyki
idą w możliwie dobrym kierunku, ludzie tam pracujący darzą mnie
szacunkiem, jakim powinno się traktować pracownika.
Ostatnio
pomagałam wycinać do wypieku pierniczki.
Ponadto,
pani Marysia uczyła mnie skręcać ciasto na faworki :)
Mam
nadzieję, że ten post Wam się spodoba. Liczę na dobry odbiór :)
Dla
klimatu, jakaś muzyczka ze Wschodu (radzę posłuchać, jest piękna
^.^)
Od
razu też informuję uroczyście: zaniedbałam sprawę.
I
to bardzo.
Obawiam
się, że obiecany odcinek serii przemyśleń będzie na blogu
dopiero na luty, lecz tym razem postaram się go wstawić na początku
tego miesiąca.
Wszystkich,
którzy na niego liczyli, najmocniej przepraszam i niezmiernie mi
głupio, ale chyba wiecie jak to jest z nauką… Niezmiernie gorąco przepraszam...
Na
dziś to będzie wszystko, pozdrawiam Was cieplutko i byle do ferii
(województwo łódzkie ma je dopiero w lutym… już nie mogę się
doczekać!) :)
Ja mam już za tydzień (1 luty) ferie.
OdpowiedzUsuńPamiętam swoje praktyki, na pierwsze nie trafiłam zbyt dobrze, bo traktowano mnie jak dziecko, które jak do czegoś dopuścisz to to spieprzy, a rok później trafiłam z deszczu pod rynnę, bo było zupełnie na odwrót. Niby fajnie, bo sporo robiłam, nauczyłam się trochę, ale jednak dojeżdżałam kawałek drogi w jedną i w drugą stronę, a trzymali mnie przepisowo 7 godzin, więc jakieś 9h byłam poza domem i byłam wykończona, ledwo żyłam jak wracałam. Szczęście, że nie było prac domowych bo bym oszalała :)
Interesuję się różnego typu legendami, ale mitologia azjatycka jakoś do mnie nie "dotarła", o wiele więcej wiem o mitologii słowiańskiej (nie liczę greckiej, bo to się rozumie, że znam ze szkoły). Może jak będę miała dłuższą chwilkę na szperanie w internecie to ogarnę trochę temat, bo wygląda ciekawie. Widziałam kiedyś bajkę o lisach z kilkoma ogonami, ale nie wiem czy ma to jakiś związek.
Pozdro.
Jejku, jak ja kocham japońską muzykę. Znalazłam na youtube taką genialną, godzinną składankę i słucham jej w wolnych chwilach.
OdpowiedzUsuńŚliczne te liski :D
Pozdrawiam
Ciekawy post, fajne grafiki. Mi szczególnie podobają się te z lisami. Moim zdaniem te zwierzęta wychodzą wyjątkowo wdzięcznie na zdjęciach i ilustracjach ;)
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się japońska muzyka. Przyznam, że raczej nie miałam z nią wcześniej styczności, ale może teraz się z nią zapoznam :)
Ja na szczęście w Warszawie mam ferie już 1 lutego.Też ostatnio zaniedbałam bloga, także przez naukę, więc doskonale Cię rozumiem. Ale teraz kiedy już będę mieć ferie będę mogła poświęcić więcej czasu życiu pozaszkolnemu. Mam już długą listę planów ;)
Nominowałyśmy cię do tagu, po więcej informacji zapraszamy tutaj: http://odkawywoleksiazke.blogspot.com/2016/01/rip-it-or-ship-it-tag.html#more
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy :)
Każdemu przydaje się trochę przerwy :D
OdpowiedzUsuńCudne obrazki, lubię taki azjatycki styl. No i fajną muzykę braci Fiechterów znalazłaś! Pozdrawiam!